Zachęcił ją gigant biznesu. Olsztynianka straciła milion w dwa miesiące

2023-05-28 16:30:12(ost. akt: 2023-05-26 15:32:40)

Autor zdjęcia: Pixabay

— Owszem, zapaliła mi się czerwona lampka, że coś jest nie tak, ale jeśli włożyło się w coś tyle kasy, trudno przyznać się do błędu — mówi mieszkanka Olsztyna, która myślała, że trafiła na interes życia, a straciła milion złotych. Opowiada nam, jak dała się oszukać.
Zawodowo zajmowała się rolnictwem. Gdy skończyła pracować, szukała pomysłu na siebie. I, jak mówi, wpadła jak śliwka w kompot.

— Na emeryturze zwariowałam! Bałam się, że umrę na kanapie z nudów i zaczęłam grzebać w internecie. Wcześniej nie miałam na to czasu i byłam nieświadoma, że można oszukiwać w sieci. Słyszałam o oszustwach na wnuczka, na policjanta, na żołnierza amerykańskiego… Ale nie pomyślałam, że fundusz inwestycyjny też może być oszustwem. Gdy liczę, ile straciłam, strach się bać, co jeszcze może się zdarzyć. Zabrali mi prawie milion złotych — opowiada mieszkanka Olsztyna, która chce zachować anonimowość. — A jak to się zaczęło? Gdy wertowałam internet, w oczy rzuciła mi się strona funduszu inwestycyjnego, którą „reklamował” jeden z gigantów współczesnego biznesu. A to przecież człowiek, który ma fortunę i łeb na karku. Pomyślałam, że kliknę i zainwestuję w bitcoiny. Pieniądze zawsze są przecież potrzebne. I wpadłam…

Zaczęło się od 900 złotych


Mieszkanka Olsztyna na początek musiała wyłożyć 900 zł. — Do głowy mi nie przyszło, że może być coś nie tak. Pracowałam z osobą, która podawała się za analityka finansowego. Robił wrażenie profesjonalisty, osoby, która zna się na rzeczy. Radził, żebym zainwestowała więcej, bo 900 zł nie opłaca się wkładać. Żeby coś odczuć, trzeba większej kwoty. Rozmawialiśmy prawie przez pół roku. Wchodziłam coraz bardziej i inwestowałam więcej. Rozmawialiśmy przez WhatsApp. Ten człowiek tak mnie podszedł, że dałam się złapać jak dziecko! — przyznaje mieszkanka Olsztyna.

Człowiek idzie na oślep


— Gdy wpłaciłam pieniądze i czekałam, aż zarobią na siebie, pojawiały się komplikacje. A to był jakiś krach na giełdzie w Stanach, a to coś innego się stało. Wszystko było tak wiarygodne, że nie sposób było nie wierzyć. A apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tym bardziej że ci ludzie, którzy to robią, wiedzą, jak podejść. Są tak wyszkoleni, że człowiek idzie na oślep. Najpierw wpłaciłam wszystkie oszczędności, potem sprzedałam ziemię i zaciągnęłam kilka pożyczek. Owszem, paliła mi się czerwona lampka, że coś jest nie tak, ale jeśli włożyło się w coś tyle kasy, trudno przyznać się do błędu. Chciałam odrobić i miałam nadzieję, że mi się to uda. I gdy już byłam na skraju załamania, zadzwonił do mnie jakiś szef, który wmówił mi, że chce mi pomóc. Bo szkoda, żebym straciła tyle pieniędzy. Nie sposób było się z nim nie zgodzić. Radził, żebym nie rezygnowała, bo to się odrobi i będę się jeszcze śmiała z tej sytuacji. I rzeczywiście wyciągnął mnie z opałów. Miałam już tyle pieniędzy, że byłam cała w skowronkach. Ale nie w ręku, tylko gdzieś na koncie. Okazało się, że żeby odebrać tę kasę, muszę zapłacić podatek: ponad 200 tys. zł. Czyli znowu muszę dołożyć. I to już byłby mój gwóźdź do trumny. Ale że nie miałam ani złotówki, nie zapłaciłam. Teraz gdy to wszystko podliczam, wychodzi, że straciłam milion złotych. I to wszystko od września do listopada 2022 roku…

4 tysiące miesięcznie


Teraz kobieta musi spłacić zaciągnięte w bankach pożyczki. — Zamiast mieć święty spokój na emeryturze, muszę szukać różnych zajęć, żeby spłacać długi. Miesięcznie muszę na to mieć 4 tys. zł. Jak żyć? I cały czas myślę: „jak mogłam dać się wrobić?”. Ale na tym się nie skończyło. Ta szajka musiała sobie mnie upatrzyć, bo zhakowano mi media społecznościowe. Znajomi dostawali wiadomości, że potrzebuję pożyczki. Albo umożliwiałam bliskim szybki zarobek. Albo chwalę inwestycję w bitcoiny. Straszny obciach! Musiałam założyć nowe konta, ale i tak umieram ze strachu, żeby znowu mnie ktoś na nic nie naciągnął — przyznaje mieszkanka Olsztyna.

— A najgorsze jest to, że policja rozkłada ręce. Sprawy zostały zawieszone, bo nie można trafić na trop szajki. To też nie mieści się w głowie.

Naukowiec stracił wszystko


— Emerytura to przełomowy czas w życiu. Ma się więcej czasu i człowiek przecenia swoje możliwości. Zwłaszcza gdy zaczyna swoją przygodę z internetem. Ale nie tylko emeryci, bo dosłownie każdy może paść ofiarą przestępstwa w sieci. Znam przypadek naukowca z Olsztyna, który inwestując w fundusz, stracił aż 1,8 mln zł. Oszustwa nie dotyczą więc tylko osób niewykształconych. Sprzedał nawet dom, żeby nie stracić tego, co już wpłacił. Dziś nie ma nic, poza długami i emeryturą, na którą wszedł komornik. Mieszka w hostelu. Z kolei pielęgniarka z Olsztyna straciła 200 tys. zł. Wzięła kredyt, bo myślała, że czeka ją lepsza przeszłość. Niestety. A że ma dzieci na wychowaniu, więc jest w trudnej sytuacji. Musi spłacić kredyt — mówi Artur Mołdysz z Okręgowego Ośrodka Pokrzywdzonym Przestępstwem w Olsztynie. — Jak nie dać się złapać? Najprościej powiedzieć, że nie klikać w linki i reklamy, które oferują szybki i łatwy zysk. Takie oferty nie dają żadnej gwarancji. Jeśli już chcemy inwestować w taki sposób, musimy się spotkać i przeanalizować ofertę. Trzeba pójść do biura i spotkać się twarzą w twarz. Nie wolno powierzać swoich oszczędności osobom, których się nie widzi. Mało tego: nie wolno nikomu podawać żadnych danych. W ten sposób przestępcy mogą zdalnie przechwycić dostęp do komputera. Mają wtedy dostęp do haseł, kont i do naszych pieniędzy. Mogą również zaciągać w naszym imieniu kredyty.

Okręgowy Ośrodek Pokrzywdzonym Przestępstwem działa w Olsztynie przy ul. Jagiellońskiej 47. Zajmuje się pomocą osobom pokrzywdzonym przestępstwem i świadkom oraz przeciwdziałaniem przestępczości. Tu można liczyć na bezpłatną pomoc prawną, psychologiczną, psychoterapeutyczną, a w określonych sytuacjach także materialną.

ADA ROMANOWSKA