Korki do Krynicy Morskiej szansą na rozwój regionu?
2023-06-14 08:07:01(ost. akt: 2023-07-02 05:55:55)
Wygląda na to, że w sprawie korków do Krynicy Morskiej samorząd województwa pomorskiego postanowił zrobić na złość rządowi kosztem swoich mieszkańców, a rząd nie za bardzo ma możliwość przeciwdziałania temu, bo w ramach województwa pomorskiego nie ma do tego narzędzi.
OPINIE
Kiedy w poniedziałek 1 maja przejechałem przez Przekop w kierunku Krynicy Morskiej już pod koniec drugiej godziny stania w korkach od zjazdu z S7 na Nowy Dwór Gdański, myślałem, że gorzej być nie może. Ale po pierwsze, jeszcze nie wiedziałem o czekającym mnie kolejnym wahadle koło Przebrna, a po drugie, następnego dnia wieczorem się przekonałem, jak bardzo tkwiłem w błędzie, sądząc, że pięćdziesiąt kilometrów od S7 do Krynicy w trzy godziny to „rekord toru”, skoro w drodze powrotnej odcinek z Krynicy do Przekopu (kilometrów aż dziewięć) pokonywałem przez DWIE I PÓŁ GODZINY (!), bez mała wyprzedzany „przez osoby kulawe i zażywne starsze panie”, że zacytuję niezapomnianego Jerome K. Jerome z „Trzech panów w łódce, nie licząc psa”.
Fałszywa narracja
Wśród przedsiębiorców na Mierzei, których do tej pory trudno było posądzać o sympatię polityczną dla rządu, od „długiego weekendu” majowego zaczyna narastać przekonanie – artykułowane wyłącznie prywatnie i wyłącznie w rozmowach „w cztery oczy” – że zarząd województwa pomorskiego celowo tak zaplanował harmonogram prac, składany przecież przez niego wraz z wnioskiem o dofinansowanie remontu drogi w ramach „Polskiego Ładu”, aby maksymalnie utrudnić turystom dojazd do Krynicy (czy też szerzej – na Mierzeję), a następnie móc z marsową miną zwalać winę na rząd narracją, jakoby to samorządy dzielnie próbowały naprawić drogę zniszczoną na skutek rządowej budowy Przekopu, ale że rząd zaplanował finansowanie prac remontowych, w ogóle nie biorąc pod uwagę potrzeb przedsiębiorców.
Co prawda, kiedy p. Gróbarczyk obiecywał samorządom środki na wykonanie przez nie remontu drogi „501” po zbudowaniu Przekopu, ustalenia, jakie były wtedy trójstronnie czynione z przedsiębiorcami, określały, że remont będzie tak wykonywany, aby nie był uciążliwy dla mieszkańców i turystów (szczególnie w wakacje), więc narracja opozycji jest oczywiście fałszywa, ale nośna i nagłaśniana.
Reasumując, wszystko wskazuje na to, że z przyczyn politycznych samorząd województwa pomorskiego postanowił zrobić na złość rządowi kosztem swoich mieszkańców, a rząd nie za bardzo ma możliwość przeciwdziałania temu, bo w ramach województwa pomorskiego nie ma do tego żadnych narzędzi.
Reasumując, wszystko wskazuje na to, że z przyczyn politycznych samorząd województwa pomorskiego postanowił zrobić na złość rządowi kosztem swoich mieszkańców, a rząd nie za bardzo ma możliwość przeciwdziałania temu, bo w ramach województwa pomorskiego nie ma do tego żadnych narzędzi.
Gdzie dwóch się bije
No ale „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”, więc pojawia się ogromna szansa dla „naszej” strony Zalewu na wypromowanie się czymś więcej, niż tylko Wzgórzem Katedralnym we Fromborku, choć bez zaangażowania na poziomie wyższym niż lokalny jest to niemożliwe.
Rzut oka na mapy województw pomorskiego oraz warmińsko-mazurskiego w wersji „wyciętej” pozwala dostrzec istotę problemu: Zalew Wiślany nie ŁĄCZY tych dwóch województw, ale DZIELI! Proszę spojrzeć na granicę pomiędzy województwami, przebiegającą w osi Zalewu. Z punktu widzenia „pomorskiego”, na południe od Krynicy jest trochę niebieskiego i potem „biała plama”, a dla odmiany z perspektywy warmińsko-mazurskiej, taki Frombork graniczy chyba ze Szwecją, bo „biała plama” jest na północy.
Dla „ludzi wody” fakt, że między dwoma punktami jest woda, powoduje, że z jednego do drugiego punktu jest jak DOPŁYNĄĆ, podczas gdy dla „ludzi ziemi” ten sam fakt powoduje, że nie ma jak DOJECHAĆ, ale prawdziwym problemem jest niezauważanie istnienie drugiego punktu w ogóle. A taką właśnie sytuację mamy na Zalewie Wiślanym.
Korki na Mierzei, a raczej rzewne opowieści o nich, podtrzymywane przez różne media z różnymi intencjami, już w poprzedni weekend skutkowały tym, że we Władysławowie był tłum, w Gdańsku tłok, a na Mierzei z rzadka przemykała się ludzka postać. Jeżeli tak miałyby wyglądać wakacje, to byłby to dramat nie tylko dla jej mieszkańców, ale dla naszej strony Zalewu też, czego zdajemy się nie dostrzegać. A dlaczego?
Ano dlatego, że dziesięć lat funkcjonowania regularnych połączeń „tramwajem wodnym” pomiędzy Tolkmickiem (warmińsko-mazurskie) a Krynicą Morską (pomorskie), zaowocowało lokalnym rozwojem bazowej infrastruktury turystycznej nie tylko dla przyjeżdżających na wypoczynek „do nas”, ale też pod kątem przypływających na pół dnia „od nich”, a szczególnie dla turystyki rowerowej.
Problemem jest to, że władze samorządowe zarówno jednej, jak i drugiej strony Zalewu, z racji wspomnianych „białych plam” na mapie, w ogóle nie dostrzegają roli takiej formy transportu, nie mówiąc już o jej wspieraniu, czego zresztą czynić im za bardzo nie wolno. Skutkiem tego jest to, że o regularnej żegludze od rana do nocy nie może być mowy, gdyż prywatny armator obsługujący to połączenie nie jest w stanie promować regionu, a bez tego grozi mu, że będzie pływać „na pusto”, zaś promocja regionu bez zapewnienia częstych, regularnych połączeń wodnych też mija się z celem, skoro przeważająca większość turystów jedzie przecież „nad morze”, a nie „nad Zalew”.
Problemem jest to, że władze samorządowe zarówno jednej, jak i drugiej strony Zalewu, z racji wspomnianych „białych plam” na mapie, w ogóle nie dostrzegają roli takiej formy transportu, nie mówiąc już o jej wspieraniu, czego zresztą czynić im za bardzo nie wolno. Skutkiem tego jest to, że o regularnej żegludze od rana do nocy nie może być mowy, gdyż prywatny armator obsługujący to połączenie nie jest w stanie promować regionu, a bez tego grozi mu, że będzie pływać „na pusto”, zaś promocja regionu bez zapewnienia częstych, regularnych połączeń wodnych też mija się z celem, skoro przeważająca większość turystów jedzie przecież „nad morze”, a nie „nad Zalew”.
Oczywiście zapewnienie im takiej formy transportu powoduje, że pomimo przyjechania „nad Zalew” są właściwie „nad morzem”, a w dodatku w wypadku niepogody mają co robić i jak dojechać, czego o Mierzei powiedzieć nie sposób nawet bez remontu drogi „501”, ale jak do tej pory zagadnienie było niemożliwe do rozwiązania na poziomie lokalnym czy regionalnym w ramach naszego województwa, a tym bardziej na poziomie międzywojewódzkim, ze względu na teksty o „konkurencji o turystów” i „konflikcie interesów”, będąc klasycznym przykładem problemu „błędnego koła”.
A tu nagle pojawia się unikalna szansa na jego przerwanie poprzez działania na jedynym możliwym w takiej sytuacji poziomie centralnym, gdyż akurat w roku wyborczym istnieje obiektywna potrzeba wsparcia rozwiązania powstałego problemu, na dodatek problemu mającego trwać jeszcze do końca przyszłorocznego sezonu.
Problem okaże się szansą?
Zapewnienie przez te dwa sezony częstych, regularnych połączeń niewielkimi, tanimi w eksploatacji statkami pomiędzy Tolkmickiem a Krynicą Morską (jedna linia) oraz pomiędzy Fromborkiem a Piaskami (druga linia), skomunikowanych na Mierzei specjalnym połączeniem autobusowym pomiędzy Piaskami a Krynicą, a po naszej stronie pomiędzy Fromborkiem a Tolkmickiem (jedno połączenie) oraz Tolkmickiem a Elblągiem (drugie połączenie, tak zaplanowane, aby zapewnić skomunikowanie z pociągami PKP do Malborka i dalej), wsparte odpowiednim nagłośnieniem tego rozwiązania, spowoduje raptowny wzrost zainteresowania „naszą” stroną Zalewu, a już od sprawności działania samorządów lokalnych zależeć będzie wykorzystanie tego zainteresowania obecnie i utrzymanie w przyszłości.
Ale jak zainteresować władze centralne zagadnieniem i jego rozwiązaniem? No cóż, zadanie jak znalazł dla naszych posłów i samorządowców – a na jesieni są wybory parlamentarne, zaś na wiosnę wybory samorządowe…
Paradoksalnie więc sprokurowane korki do Krynicy Morskiej są unikalną szansą na rozwój całego naszego regionu, trzeba tylko chcieć, umieć i móc to wykorzystać.
Jan Popończyk
Paradoksalnie więc sprokurowane korki do Krynicy Morskiej są unikalną szansą na rozwój całego naszego regionu, trzeba tylko chcieć, umieć i móc to wykorzystać.
Jan Popończyk
Chcesz podzielić się z nami swoją opinią? Napisz do nas na gazeta@dziennikelblaski.pl
Dziesięć lat funkcjonowania regularnych połączeń „tramwajem wodnym” pomiędzy Tolkmickiem (warmińsko-mazurskie) a Krynicą Morską (pomorskie), zaowocowało lokalnym rozwojem bazowej infrastruktury turystycznej
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez