Siedem bardzo owocnych lat

2023-09-01 16:00:00(ost. akt: 2023-09-01 07:41:53)

Autor zdjęcia: PAP/EPA

PIŁKA NOŻNA\\\ Siedem lat temu drugoligowy Raków Częstochowa przegrał 1:8 z GKS Tychy, a w środowy wieczór był o krok od awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Częstochowianie zremisowali 1:1 w Kopenhadze, więc teraz zagrają w Lidze Europy.
Gdy 9 kwietnia 2016 roku Raków u siebie przegrał 1:8 z GKS Tychy, chyba nikt się nie spodziewał, że jednym z efektów tej klęski będzie zatrudnienie szkoleniowca, który poprowadzi drużynę do największych sukcesów. Tym szkoleniowcem okazał się Marek Papszun, który wcześniej trenował niezbyt znane ekipy z Mazowsza, m.in. KS Łomianki, Legionovię i Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Decyzja Michała Świerczewskiego, właściciela Rakowa, była zaskakująca, bo Papszun był w Częstochowie osobą kompletnie nieznaną, ale wybór okazał się nadspodziewanie trafny.
Warto przypomnieć, że Świerczewski dołączył do Rakowa latem 2011 roku, gdy trenerem był przyszły selekcjoner kadry narodowej Jerzy Brzęczek, a prezesem klubu Krzysztof Kołaczyk. Ci dwaj wychowankowie Rakowa - złoci medaliści Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży z 1985 roku, którzy później odeszli do silniejszych drużyn - przy wsparciu Jakuba Błaszczykowskiego wyciągali klub z kolejnej już finansowej zapaści. Ambicje były duże, ale nie przekładały się na wyniki zespołu.
W zachodniej grupie II ligi Raków w latach 2009-13 zajmował kolejno miejsce: piąte, 10., 14., 11. i 12.

Tymczasem po sezonie 2013/14 wprowadzano reformę rozgrywek, w ramach której m.in. połączono grupy II ligi, więc żeby pozostać na tym szczeblu, trzeba było zająć co najmniej ósme miejsce, a Raków był 10. Na jego szczęście dwie drużyny sklasyfikowane wyżej - Polonia Bytom i Warta Poznań - nie otrzymały wówczas licencji i częstochowianie pozostali na trzecim poziomie.

Dzięki temu można było dalej snuć plany, które zostały przedstawione jeszcze przed rundą rewanżową sezonu 2013/14. Wówczas to na specjalnej prezentacji w częstochowskim kinie Wolność była mowa o awansie do I ligi w roku 2016, do ekstraklasy w 2019 i o największym sukcesie w historii w roku 2021, czyli na stulecie klubu. O mistrzostwie Polski i udziale w rozgrywkach europejskich nikt nie odważył się wspomnieć...
Na pierwszy awans szansa była już w sezonie 2014/15, ale została zmarnowana, gdyż Raków zbyt często przegrywał. Po jednej z porażek z klubem rozstał się Jerzy Brzęczek. W grudniu zespół przejął trener Radosław Mroczkowski, a pod jego wodzą drużyna zakończyła sezon na czwartej pozycji, gdy do I ligi awansowały trzy czołowe drużyny. W barażach ekipa z Częstochowy - po dwóch remisach - okazała się gorsza od pierwszoligowej Pogoni Siedlce.
Sezon 2015/16 był dla Rakowa przełomowy, chociaż wtedy chyba nikt - może poza Świerczewskim - nie zdawał sobie z tego sprawy. Gra nie porywała, wyniki były średnie, pracę stracił Mroczkowski, a wreszcie w kwietniu 2016 główny dowodzący klubem zdecydował się zatrudnić Marka Papszuna.
Nowy trener po raz pierwszy poprowadził Raków 23 kwietnia 2016 w pojedynku z Puszczą Niepołomice, której trenerem już wtedy był, tak jak i dzisiaj, Tomasz Tułacz. Debiut zakończył się remisem 0:0. Później przyszyły trzy porażki i o awansie można było zapomnieć. Skończyło się na piątej lokacie.
Nieudany finisz Rakowa nie zniechęcił Świerczewskiego do Papszuna, bo - jak się okazało - mieli podobne spojrzenie na piłkę i podobną wizję drużyny. Nowy sezon to już było autorskie dzieło nowego trenera - w kadrze doszło do dużych zmian, dołączył do niej np. Czech Tomas Petrasek, a zespół został przestawiony na grę trójką obrońców z defensywnym pomocnikiem pomiędzy obroną a drugą linią.
Efekty zaczęły przychodzić nadspodziewanie szybko. W rundzie jesiennej sezonu 2016/17 Raków przegrał tylko raz, ale nie w lidze, a w Pucharze Polski. Mimo nieco słabszej wiosny na dwie kolejki przed końcem rozgrywek Raków mógł świętować upragniony awans - z 1. miejsca - do I ligi.

Powrót po 17 latach na zaplecze Ekstraklasy nie był dla Rakowa łatwy, ale zespół prezentował niezły, ofensywny styl. Najgorzej było znowu po wznowieniu rozgrywek po przerwie zimowej, ale ostatecznie w stawce 18 drużyn Raków uplasował się na siódmej pozycji. Punktowo również było bliżej do awansu niż strefy spadkowej.

Zdobyte doświadczenia zaprocentowały już w kolejnych rozgrywkach. Tym razem „Medaliki” od początku były wymieniane wśród głównych pretendentów do walki o czołowe lokaty i z roli faworytów wywiązywały się bardzo dobrze. Szczególnie imponująca była seria 12 zwycięstw pomiędzy październikiem 2018 i marcem 2019, gdy Raków wygrał dziewięć spotkań ligowych i trzy pucharowe, m.in. z Lechem Poznań i Legią Warszawa.
Te osiągnięcia nabierały dodatkowego wymiaru, gdyż oba te mecze, podobnie jak przegrany 0:1 półfinał z Lechią Gdańsk, odbyły się przy wypełnionych po brzegi trybunach stadionu przy ul. Limanowskiego, co świadczyło, jak bardzo częstochowscy kibice są spragnieni futbolu na najwyższym krajowym poziomie. To wtedy trener Papszun wypowiedział pamiętne słowa: „Jeżeli Raków awansuje do ekstraklasy, to takie mecze będziemy rozgrywać co tydzień”.
I tak też się stało. Do ekstraklasy Raków dostał się z pierwszego miejsca! Tyle że awans był równoznaczny z grą w roli gospodarzy poza Częstochową, bo własny obiekt nie spełniał wymogów licencyjnych PZPN. Dostosowanie go zajęło prawie dwa lata, a w tym czasie drużyna spod Jasnej Góry podejmowała rywali w Bełchatowie.
Na inaugurację piłkarze Papszuna przegrali tam z Koroną Kielce 0:1, ale choć i potem grali ze zmiennym szczęściem, to cel minimum, jakim było utrzymanie się w Ekstraklasie, zrealizowali bez większych problemów. Cały sezon miał zresztą nietypowy przebieg, bo wiosną 2020 roku szalejąca pandemia koronawirusa wymusiła przerwę w rozgrywkach, a po ich wznowieniu mecze jeszcze dość długo odbywały się bez udziału kibiców i w reżimie sanitarnym.
Przed następnym sezonem były obawy, czy Raków nie obniży lotów, lecz rzeczywistość przeszła chyba najśmielsze oczekiwania zarówno kibiców, jak i samych piłkarzy, z trenerem włącznie. Sezon 2020/21 Raków rozpoczął od porażki 1:2 w Bełchatowie z Legią, która wywalczyła później swój 15. tytuł, ale wicemistrzem zostali właśnie częstochowianie.

Swój największy sukces Czerwono-Niebiescy świętowali jednak już 2 maja 2021 roku w Lublinie, gdzie w finale Pucharu Polski pokonali 2:1 Arkę Gdynia. Obietnica godnego uświetnienia stulecia klubu została więc spełniona...

Był to drugi występ Rakowa w finale krajowego pucharu - po raz pierwszy zagrał w nim jako trzecioligowiec w roku 1967 i w Kielcach po dogrywce przegrał 0:2 z Wisłą Kraków .
Mało kto dawał częstochowianom szanse na powtórzenie osiągnięć z roku 2021 czy nawet zbliżenie się do nich, w kolejnym sezonie, a Raków rozpoczął go od zdobycia Superpucharu, i to na stadionie mistrza Polski.
Cztery dni później, 22 lipca 2021 roku, Raków zadebiutował w rozgrywkach europejskich. W drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy zremisował bezbramkowo na wyjeździe z litewską Suduvą Mariampol. W rewanżu w Bielsku-Białej również nie było goli, z dogrywką włącznie, i jak w Superpucharze, musiały decydować, a te znowu wygrali częstochowianie 4-3.
W kolejnej rundzie Raków okazał się lepszy od rosyjskiego Rubina Kazań i dopiero w ostatniej rundzie eliminacji Raków musiał uznać wyższość KAA Gent, o czym zdecydowała porażka 0:3 w Belgii.
W kraju Raków przez jakiś czas był nawet liderem Ekstraklasy i wydawało się, że może sięgnąć po pierwsze w historii mistrzostwo, ale stracił pierwszą pozycję po remisie 1:1 na własnym boisku z Cracovią, a Lech Poznań już do końca grał bez strat. W tej sytuacji wcześniejsze zwycięstwo 3:1 nad „Kolejorzem” w finale Pucharu Polski na PGE Narodowym było tylko niewielkim pocieszeniem. Niedosyt po drugim z rzędu wicemistrzowie kraju pozostał...
Dłuższe oczekiwanie na tytuł sprawiło, że w maju tego roku smakował on jeszcze lepiej. I znowu mogło być jeszcze lepiej, gdyż nie udało się drugi raz z rzędu obronić Pucharu Polski; w finale lepsza w karnych okazała się Legia. Wcześniej na wyciągnięcie ręki był awans do fazy grupowej Ligi Konferencji, ale w Pradze Slavia zabrała go golem w ostatnich sekundach dogrywki.
W lidze za to Raków rządził niepodzielnie. Na pierwszą lokatę częstochowianie wysunął się już w październiku 2022 i nikt ich już nie dogonił, choć Legia próbowała ścigać lidera, ale jej też przytrafiły się wpadki. W efekcie zespół z Częstochowy zapewnił sobie mistrzostwo trzy kolejki przed końcem sezonu, a ostatecznie miał dziewięć punktów więcej niż druga ekipa ze stolicy.
Zanim jednak Raków został mistrzem, 19 kwietnia, niemal dokładnie w siódmą rocznicę objęcia funkcji trenera przez Marka Papszuna, Michał Świerczewski poinformował, że szkoleniowiec nie zdecydował się na przedłużenie umowy o kolejny rok. Tym samym ogłosił, że kończy się pewna epoka, w czasie której w klubie dokonał się - bez żadnej przesady - skok cywilizacyjny.
To oczywiście zasługa nie tylko szkoleniowca, ale w dużej mierze samego Świerczewskiego oraz grupy ich współpracowników, piłkarzy i szeregowych pracowników klubu. Siedem lat i półtora miesiąca to czas przepracowany przez Papszuna w Rakowie. Wcześniej żaden trener Rakowa nie miał szans, by pracować tak długo na tym stanowisku. Nawet Zbigniew Dobosz i Gothard Kokott, związani z nim przez wiele lat i kilkakrotnie obejmujący pierwszą drużynę, nie mają takiego stażu nawet po zsumowaniu wszystkich okresów prowadzenia zespołu.

Bilans Papszuna to - licząc wszystkie rozgrywki - 288 spotkań z 65 rywalami, z czego 135 w Ekstraklasie, 68 w I lidze, 42 w II lidze, 31 w Pucharze Polski i Superpucharze oraz 12 w eliminacjach Ligi Konferencji.

Jego następca, a wcześniej asystent Dawid Szwarga zadebiutował w nowej roli 11 lipca w eliminacjach Ligi Mistrzów, w zwycięskim spotkaniu z Florą Tallin, a cztery dni później przegrał po rzutach karnych walkę o Superpuchar z Legią. Wcześniej tylko raz zastępował Papszuna na ławce trenerskiej - w remisowym meczu z Radomiakiem w Radomiu, który pierwszy trener musiał oglądać z wysokości trybun w konsekwencji żółtych kartek otrzymanych od sędziów.
Wraz z osiągnięciami sportowymi na lepsze zmieniał się cały klub, łatwiej jest teraz o sponsorów, piętą achillesową pozostaje jednak stadion.
Obiekt powstał w roku 1955, potem był kilkakrotnie modernizowany, by w latach 2019-21 przejść gruntowną przebudowę, po której można na nim rozgrywać mecze eliminacyjne rozgrywek UEFA (poza czwartą rundą Ligi Mistrzów), ale fazy grupowej już nie. Stąd konieczność gry w Sosnowcu.
Są plany kolejnej przebudowy stadionu (dotyczą m.in. powiększenia widowni oraz zadaszenia istniejących trybun, a nawet zmiany układu ulic w okolicach), ale jeszcze nie wiadomo, czy i kiedy zostaną one wprowadzone w życie. Są też koncepcje budowy zupełnie nowego obiektu w innym rejonie Częstochowy, lecz to chyba dość odległa przyszłość.

Inna słabość Rakowa to brak wychowanków w kadrze pierwszej drużyny. Klubowa akademia systematycznie się rozwija, ale jeszcze nie wypuszcza zawodników mogących grać, nawet jako zmiennicy, na boiskach Ekstraklasy. To właśnie podstawowa różnica między obecną drużyną a tą z lat 90. poprzedniego stulecia, gdy częstochowianie po raz pierwszy weszli do Ekstraklasy. To w futbolu była jednak inna epoka, teraz drużyna oparta jest na piłkarzach zagranicznych.

Częstochowianom nie udało się co prawda awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale za rok mogą mieć kolejną szansę. Pod warunkiem, że obronią krajowy prymat lub... wygrają Ligę Europy. Realnie patrząc, to już udział w rozgrywkach grupowych LE jest sukcesem, a wyjście z grupy i gra w fazie pucharowej w przyszłym roku byłoby dla Rakowa kolejnym krokiem w rozwoju klubu.
Niemniej jednak przejście w ciągu kilku lat od rywalizacji z Nadwiślanem Góra, Olimpią Zambrów i Okocimskim Brzesko - niczego nie ujmując tym drużynom - do równorzędnej walki z FC Kopenhaga, KAA Gent, Slavią Praga czy możliwych meczów z Liverpoolem, West Hamem United, Romą i Bayerem Leverkusen, gdyż te ekipy to potencjalni rywale w fazie grupowej LE, świadczy o drodze, jaką pokonał częstochowski klub.
red

ELIMINACJE LIGI MISTRZÓW
W ostatniej fazie eliminacji - po porażce 0:1 w Sosnowcu - Raków na wyjeździe zremisował 1:1 z FC Kopenhaga, w efekcie mistrz Polski zagra w fazie grupowej Ligi Europy.
Awans mistrzów Danii do Ligi Mistrzów skomentował dziennik „Ekstrabladet”: „Biorąc pod uwagę wszystkie wpływy, za awans do fazy grupowej LM, różne inne dodatki i niebagatelne wpływy z biletów na mecze na stadionie Parken, to FCK właśnie zarobił 35 milionów euro, co jak na duńska ligę jest fantastycznym wynikiem finansowym”.
* Wyniki rewanżów 4. rundy kwalifikacji (w nawiasie wyniki pierwszych meczów): FC Kopenhaga - Raków Częstochowa 1:1 (1:0), AEK Ateny - Royal Antwerp 1:2 (0:1), PSV Eindhoven - Rangers FC 5:1 (2:2); Young Boys Berno - Maccabi Hajfa 3:0 (0:0), Galatasaray Stambuł - Molde FK 2:1 (3:2), Panathinaikos Ateny - Braga 0:1 (1:2).