Wiktorek Ratajczak od dwóch lat dzielnie walczy z rakiem. Czy nowotwór da mu spokój?

2023-11-30 15:35:58(ost. akt: 2023-12-03 15:01:20)
Wiktorek jest obecnie z rodzicami w Bostonie, wszyscy mają nadzieję na szybki powrót do domu, bo w Polsce na Wiktorka czeka jego brat Wojtuś

Wiktorek jest obecnie z rodzicami w Bostonie, wszyscy mają nadzieję na szybki powrót do domu, bo w Polsce na Wiktorka czeka jego brat Wojtuś

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Ponad trzy miliony złotych — tyle już wpłacili ludzie o wielkich sercach, by pomóc Wiktorkowi wygrać z chorobą. Ale nowotwór wraca, odbiera chłopcu dzieciństwo i nie chce dać mu spokoju. Czterolatek od lipca jest w Bostonie, rachunek za leczenie ciągle rośnie, a zbiórka trwa.
Kiedy chłopiec skończył dwa latka, zaczęły pojawiać się u niego gorączki, żadne inne objawy nie zwiastowały jednak poważnej choroby. Gdy jednak Wiktorek wyraźnie zakomunikował, że boli go brzuch i wykonano badanie USG, okazało się, że na jego wątrobie rośnie sporych już rozmiarów guz. Już w lutym następnego roku, nieco ponad 2,5-letni wówczas Wiktorek przeszedł w Gdańsku operację usunięcia wspomnianego guza, ale niestety, już po około dwóch tygodniach u chłopca rozpoznano wznowę nowotworu.

— W czerwcu tamtego roku ruszyła pierwsza zbiórka, której celem było zebranie pieniędzy na przeszczep wątroby, któremu Wiktorek miał być poddany w USA. Chemioterapia w Polsce nie dawała bowiem szans na poprawę, a stan Wiktorka dynamicznie się zmieniał — opowiada ciocia chłopca, pani Anetta.

Jeszcze nie udało się zebrać wymaganej kwoty, a chłopiec już wymagał pilnego ratunku — jego wątroba przestawała pracować, więc ratujący życie przeczep wątroby wykonano jednak w Polsce. Ale to nie był koniec, a tak naprawdę dopiero początek walki o zdrowie Wiktorka — kolejne badania ujawniły przerzuty na płucach. W Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie wykluczono jednak możliwość wykonania operacji.

Rodzice chłopca nie poddawali się jednak i szukali ratunku dla swojego syna na całym świecie i tak, w lipcu tego roku, trafili do Bostonu, gdzie są z Wiktorkiem do dzisiaj. Wiktor jest już po dwóch operacjach, ale niestety wyniki badań nie pozostawiają żadnych złudzeń — nowotwór nadal nie daje spokoju temu dzielnemu czterolatkowi.

— Jesteśmy po dwóch operacjach płuc. Szczęśliwi, że daliście nam tę szansę... Po dwóch tygodniach lekarzy zaniepokoił wzrost markerów nowotworowych... Gdy to usłyszałam, osunęłam się na krzesło. Nie mogłam i nie mogę w to uwierzyć. Jak to się stało? Niestety to nie był sen, koszmar, kłamstwo… Nie wiemy, co się dzieje w tym momencie. Jedno było pewne — musimy szybko dać leczenie. Tak też się stało. Wiktorek przyjął połączenie immunoterapii z lekiem biologicznym, podpisaliśmy stos dokumentów mówiących o skutkach ubocznych. Kolejnego dnia obudziliśmy się z przerażeniem, w kosztorysie przecież nie ma mowy o dalszych operacjach... O jakimkolwiek dalszym leczeniu miejscowym... Dlatego już wiemy, że będziemy zmuszeni zwiększyć kwotę zbiórki. My nie mamy wyboru. Nikt nam go nie dał. Nie zapytał. Mamy do czynienia ze złośliwym nowotworem, którego nie jesteśmy w stanie przewidzieć — przekazują za pośrednictwem internetowej zbiórki przerażeni rodzice Wiktorka.

I dodają: — Nowotwór nie zna litości. Nie interesują go nasze nadzieje, nasze modlitwy... Rak chce zabrać nam synka i nie zawaha się przed niczym, a my musimy zrobić wszystko, by go powstrzymać!

Na koncie internetowej zbiórki na rzecz czterolatka są już ponad trzy miliony złotych, ale to jakieś 70 procent kwoty, która jest potrzebna, by Wiktor mógł dalej walczyć. Pieniądze zbierane są teraz na dalsze leczenie chłopca i jego pobyt w USA — koszty są ogromne, kolejne nieprzewidziane sytuacje to następne ogromne sumy, które nie są ujęte w kosztorysie leczenia nowotworu.

Im szybciej uda się zebrać pieniądze, tym większa szansa na to, że Wiktor będzie mógł wrócić do domu, a czeka tu na niego młodszy braciszek. — Dzień przed tym, jak u Wiktora znaleziono guz na wątrobie, jego mama dowiedziała się, że jest w ciąży. Wojtek, bo tak ma na imię brat Wiktora, urodził się w lipcu tamtego roku, niedawno skończył roczek. Przez chorobę i pobyty w szpitalach Wiktor widział swojego braciszka tylko kilka razy, często woła, że tęskni i chciałby się z nim już zobaczyć — mówi ciocia chłopców.

Pani Anetta działa z Polski, by o Wiktorku i zbiórce usłyszało jak najwięcej osób. — Dostaję czasami wiadomości mówiące, że przecież po nim nie widać, że jest chory. Wiktor zmaga się z chorobą już od dwóch lat, wiele przecierpiał, ale nadal ma w sobie dziecięcą radość, widać ją w jego oczach, kiedy jego stan się poprawia — przyznaje.

Wiktorek walczy o życie! Pomóż mu w tej walce!
Wesprzyj lub udostępnij ZBIÓRKĘ


Losem chłopca przejęli się nawet sportowcy, aktorzy i celebryci, którzy biorą udział w licytacjach na rzecz Wiktorka, przekazując fanty. Można znaleźć je na Instagramie: licytacja_dla_wiktorka. Kolejną grupę łączącą ludzi, którym zależy na zdrowiu chłopca, znajdziemy na Facebooku: Wiktorek Ratajczak kontra rak – licytacje. Losy chłopca można śledzić w mediach społecznościowych, wpisując „Wiktorek Ratajczak kontra Nowotwór” na Facebooku i „wiktorekratajczak” na Instagramie.