Anna Gawron: Tworzenie przychodzi mi naturalnie [ROZMOWA]
2024-01-27 15:00:00(ost. akt: 2024-01-26 16:51:56)
Anna Gawron to wszechstronnie uzdolniona artystka. Ma na koncie wystawy w Gdańsku i Elblągu, wyróżnienia w konkursach artystycznych i liczne współprace z instytucjami kultury. Specjalizuje się w projektowaniu graficznym, ilustracji i ceramice. – Tworzenie przychodzi mi naturalnie. Potrzebuję w ten sposób odreagować różne rzeczy, więc jest to dla mnie swojego rodzaju arteterapią – mówi.
Jak można o niej przeczytać, w 2017 ukończyła Grafikę na ASP w Gdańsku. Od 2022 pracuje jako asystentka prof. Janusza Górskiego w Pracowni Propedeutyki Projektowania dla Kultury na macierzystej uczelni. Aktualnie mieszka w Elblągu, z którego pochodzi. Jest autorką wielu opraw graficznych do wydarzeń, wystaw, programów kulturalnych i edukacyjnych. Na koncie ma liczne współprace z instytucjami kultury takimi jak: Nadbałtyckie Centrum Kultury, Muzeum Miasta Gdyni, CSW Łaźnia, Łazienki Królewskie, 100cznia. Bierze udział w wystawach, akcjach artystycznych, targach sztuki i designu, a także prowadzi warsztaty plastyczne dla dzieci i dorosłych. Jest też laureatką nagrody Jasnowidze 2018/19 za projekt książki ilustrowanej „Daj mi spokój”. W wywiadzie Anna Gawron opowiada nam o swoim procesie twórczym i artystycznej drodze.
– Po licznych działaniach artystycznych, jakie podejmowałaś, można uznać, że jesteś wszechstronnie utalentowaną artystką. Skąd ten twój pokład kreatywności?
– Tworzenie przychodzi mi naturalnie. Potrzebuję w ten sposób odreagować różne rzeczy, więc jest to dla mnie swojego rodzaju arteterapią.
– Co cię inspiruje do tworzenia?
– Wszystko po trochu co mnie otacza: życie, pogoda, to co oglądam w realu i w internecie, książki i komiksy, twórcy współcześni i klasycy. Kiedyś np. miałam mocną fazę na sztukę średniowieczną, a zwłaszcza iluminacje z średniowiecznych ksiąg, np. mordercze króliczki ujeżdżające ślimaki, w zbroi i pojedynkujące się. Lubię też czytać komiksy, zarówno mangi, jak i takie bardziej undergroundowe (chociaż nie wiem, czy to dobre określenie), ostatnio np. poluję na komiksy Michael’a DeForge. Na pewno mocno na mnie wpływa Polska Szkoła Plakatu, ale też Polska Szkoła Ilustracji z lat 50. i 60, najbardziej lubię ilustracje Stannego. Z trochę starszych twórców cenię duet Stefana i Franciszki Themersonów (pisarz-filozof i ilustratorka), mam trochę ich książek.
– Tworzysz w bardzo różnorodnych technikach – od ilustracji przez grafikę po ceramikę. W ASP broniłaś dyplom w pracowni wklęsłodruku w 2015 roku oraz w pracowni serigrafii w 2017 roku…
– Tak, studiowałam grafikę na ASP w Gdańsku i była to grafika zarówno projektowa, jak i warsztatowa – czyli projektowanie graficzne, ale też techniki druku: sitodruk, wklęsłodruk, litografia, których rzadziej już używa się w masowej produkcji (no może poza sitodrukiem) i uprawia się je obecnie bardziej artystycznie.Na początku studiów dość mocno wkręciłam się we wklęsłodruk, byłam tej techniki bardzo ciekawa jeszcze przed studiami, bo brzmiała jak czarna magia: wytrawianie metalowej matrycy kwasem w celu uzyskania różnych rodzajów i tonacji czerni na odbitkach. Kiedy moja ciekawość została zaspokojona (bądź też wyczerpała się moja cierpliwość do tej techniki), zajęłam się bardziej dostępnym sitodrukiem. Do dziś mam kontakt z tą techniką dzięki zajęciom i festiwalowi Trisity organizowanym przez fundację MORZE w tuBazie w Gdyni.
Studiując na Grafice w Gdańsku, bardzo dużo nauczyłam się o projektowaniu graficznym, z którym wcześniej nie miałam za bardzo styczności. Okazało się, że można na tym zarabiać pieniądze, a że było mi to potrzebne już w trakcie studiów, zaczęłam się tym głębiej interesować i w końcu zajmować. Moje pierwsze zlecenia to były wygrane w konkursach wewnętrznych pracowni projektowej prof. Janusza Górskiego i dr Anity Wasik.
Specjalizuję się w projektowaniu dla instytucji kultury, projektuję np. identyfikacje wizualne do różnych wydarzeń, w tym plakaty, druki ulotne, różnego rodzaju grafiki promocyjne. Mam na koncie kilka opracowań graficznych wystaw, tworzę także znaki i systemy ikon. Ale najbardziej się cieszę, kiedy mam zlecenie ilustracyjne!W 2019 roku zaczęła się moja zajawka ceramiką, przyczyniła się do tego moja ówczesna praca w domu kultury w Gdańsku. Biuro, do którego uczęszczałam, znajdowało się między pracownią ceramiczną a pomieszczeniem z piecem, więc mocno mnie to kusiło. W końcu zaczęłam po pracy chodzić na ceramikę i okazało się, że bardzo brakowało mi takiego warsztatowego zajęcia z dala od komputera. Obecnie wróciłam do Elbląga i posiadam tutaj skromną pracownię. Jest to suterena, którą współdzielę z gratami moich rodziców. Całe szczęście przestrzeni jest na tyle dużo, że zmieścił się piec do ceramiki, stół do lepienia i regał na schnące prace. Nie ma za bardzo warunków, żebym mogła np. prowadzić warsztaty, ale na jednoosobową pracę „na brudno” i eksperymentowanie z gliną jest akurat!
– Jak wygląda Twoja praca twórcza? Jak się przygotowujesz do projektów?
– Zależy jakich. Bo rzeczywiście robię dużo różnych rzeczy, może nawet za dużo i mnie to czasem przerasta. (śmiech). Początek jest raczej podobny: zbieram inspiracje, dalszy proces podzieliłabym na dwa rodzaje – na zlecenia od kogoś i na moje działania twórcze. Przy zleceniach robię research, rozmawiam z klientem, zapoznaję się z jego potrzebami, czy ma już jakąś swoją identyfikację wizualną, do której projekt musi się dostosować. Oczywiście zawsze jest w tym jakaś cząstka mnie, ale nie jest to clou zleceń. Często przy zleceniach graficznych trzeba schować swoje ego do kieszeni, bo to, czego potrzebuje klient, jest istotniejsze. Chociaż zdążają się też miłe wyjątki, kiedy można jedno z drugim pogodzić. Natomiast przy moich działaniach autorskich pomysły przychodzą naturalnie i raczej ich sobie nie zadaję. Na bieżąco notuję różne pomysły w szkicowniku, czy to w formie prostego szkicu, czy nawet notatki. Zawsze mam coś w zanadrzu do zrealizowania. Problemem jest jednak wieczny brak czasu… Jeśli jakiś pomysł przetrwa wystarczająco długo i dalej mam chęć go realizować, to znaczy, że jest tego wart i w końcu znajduję na niego czas.
– W której z tych technik obecnie odnajdujesz się najlepiej, a które stanowią dla Ciebie wyzwanie?
– Obecnie myślę, że najbardziej lubię swoje działania w ceramice i ilustracji. A wyzwaniem są zazwyczaj zlecenia od klienta, bo wtedy zderzam się z cudzymi oczekiwaniami. Czasami idzie gładko, a czasami trochę trudniej.
– Po licznych działaniach artystycznych, jakie podejmowałaś, można uznać, że jesteś wszechstronnie utalentowaną artystką. Skąd ten twój pokład kreatywności?
– Tworzenie przychodzi mi naturalnie. Potrzebuję w ten sposób odreagować różne rzeczy, więc jest to dla mnie swojego rodzaju arteterapią.
– Co cię inspiruje do tworzenia?
– Wszystko po trochu co mnie otacza: życie, pogoda, to co oglądam w realu i w internecie, książki i komiksy, twórcy współcześni i klasycy. Kiedyś np. miałam mocną fazę na sztukę średniowieczną, a zwłaszcza iluminacje z średniowiecznych ksiąg, np. mordercze króliczki ujeżdżające ślimaki, w zbroi i pojedynkujące się. Lubię też czytać komiksy, zarówno mangi, jak i takie bardziej undergroundowe (chociaż nie wiem, czy to dobre określenie), ostatnio np. poluję na komiksy Michael’a DeForge. Na pewno mocno na mnie wpływa Polska Szkoła Plakatu, ale też Polska Szkoła Ilustracji z lat 50. i 60, najbardziej lubię ilustracje Stannego. Z trochę starszych twórców cenię duet Stefana i Franciszki Themersonów (pisarz-filozof i ilustratorka), mam trochę ich książek.
– Tworzysz w bardzo różnorodnych technikach – od ilustracji przez grafikę po ceramikę. W ASP broniłaś dyplom w pracowni wklęsłodruku w 2015 roku oraz w pracowni serigrafii w 2017 roku…
– Tak, studiowałam grafikę na ASP w Gdańsku i była to grafika zarówno projektowa, jak i warsztatowa – czyli projektowanie graficzne, ale też techniki druku: sitodruk, wklęsłodruk, litografia, których rzadziej już używa się w masowej produkcji (no może poza sitodrukiem) i uprawia się je obecnie bardziej artystycznie.Na początku studiów dość mocno wkręciłam się we wklęsłodruk, byłam tej techniki bardzo ciekawa jeszcze przed studiami, bo brzmiała jak czarna magia: wytrawianie metalowej matrycy kwasem w celu uzyskania różnych rodzajów i tonacji czerni na odbitkach. Kiedy moja ciekawość została zaspokojona (bądź też wyczerpała się moja cierpliwość do tej techniki), zajęłam się bardziej dostępnym sitodrukiem. Do dziś mam kontakt z tą techniką dzięki zajęciom i festiwalowi Trisity organizowanym przez fundację MORZE w tuBazie w Gdyni.
Studiując na Grafice w Gdańsku, bardzo dużo nauczyłam się o projektowaniu graficznym, z którym wcześniej nie miałam za bardzo styczności. Okazało się, że można na tym zarabiać pieniądze, a że było mi to potrzebne już w trakcie studiów, zaczęłam się tym głębiej interesować i w końcu zajmować. Moje pierwsze zlecenia to były wygrane w konkursach wewnętrznych pracowni projektowej prof. Janusza Górskiego i dr Anity Wasik.
Specjalizuję się w projektowaniu dla instytucji kultury, projektuję np. identyfikacje wizualne do różnych wydarzeń, w tym plakaty, druki ulotne, różnego rodzaju grafiki promocyjne. Mam na koncie kilka opracowań graficznych wystaw, tworzę także znaki i systemy ikon. Ale najbardziej się cieszę, kiedy mam zlecenie ilustracyjne!W 2019 roku zaczęła się moja zajawka ceramiką, przyczyniła się do tego moja ówczesna praca w domu kultury w Gdańsku. Biuro, do którego uczęszczałam, znajdowało się między pracownią ceramiczną a pomieszczeniem z piecem, więc mocno mnie to kusiło. W końcu zaczęłam po pracy chodzić na ceramikę i okazało się, że bardzo brakowało mi takiego warsztatowego zajęcia z dala od komputera. Obecnie wróciłam do Elbląga i posiadam tutaj skromną pracownię. Jest to suterena, którą współdzielę z gratami moich rodziców. Całe szczęście przestrzeni jest na tyle dużo, że zmieścił się piec do ceramiki, stół do lepienia i regał na schnące prace. Nie ma za bardzo warunków, żebym mogła np. prowadzić warsztaty, ale na jednoosobową pracę „na brudno” i eksperymentowanie z gliną jest akurat!
– Jak wygląda Twoja praca twórcza? Jak się przygotowujesz do projektów?
– Zależy jakich. Bo rzeczywiście robię dużo różnych rzeczy, może nawet za dużo i mnie to czasem przerasta. (śmiech). Początek jest raczej podobny: zbieram inspiracje, dalszy proces podzieliłabym na dwa rodzaje – na zlecenia od kogoś i na moje działania twórcze. Przy zleceniach robię research, rozmawiam z klientem, zapoznaję się z jego potrzebami, czy ma już jakąś swoją identyfikację wizualną, do której projekt musi się dostosować. Oczywiście zawsze jest w tym jakaś cząstka mnie, ale nie jest to clou zleceń. Często przy zleceniach graficznych trzeba schować swoje ego do kieszeni, bo to, czego potrzebuje klient, jest istotniejsze. Chociaż zdążają się też miłe wyjątki, kiedy można jedno z drugim pogodzić. Natomiast przy moich działaniach autorskich pomysły przychodzą naturalnie i raczej ich sobie nie zadaję. Na bieżąco notuję różne pomysły w szkicowniku, czy to w formie prostego szkicu, czy nawet notatki. Zawsze mam coś w zanadrzu do zrealizowania. Problemem jest jednak wieczny brak czasu… Jeśli jakiś pomysł przetrwa wystarczająco długo i dalej mam chęć go realizować, to znaczy, że jest tego wart i w końcu znajduję na niego czas.
– W której z tych technik obecnie odnajdujesz się najlepiej, a które stanowią dla Ciebie wyzwanie?
– Obecnie myślę, że najbardziej lubię swoje działania w ceramice i ilustracji. A wyzwaniem są zazwyczaj zlecenia od klienta, bo wtedy zderzam się z cudzymi oczekiwaniami. Czasami idzie gładko, a czasami trochę trudniej.
– Które z projektów uważasz za najważniejsze w swoim dorobku artystycznym? Które współprace były dla Ciebie najciekawsze?
– Myślę, że najciekawsze dla mnie były współprace przy wystawach ilustratorów, które odbywały się w Muzeum Miasta Gdyni, w 2017 roku Józefa Wilkonia, a w 2021 Bożeny Truchanowskiej. Głównie ze względu na możliwość obcowania z oryginałami tych twórców i zagłębienie się w ich twórczość. W obu przypadkach byłam współautorką oprawy graficznej wystawy; przy pierwszej pracowałam razem z moim obecnym mężem – Darkiem, a przy drugiej z koleżanką – super ilustratorką Joanną Czaplewską. Te graficzne współprace wspominam chyba najlepiej, jeśli chodzi o takie większe projekty – aczkolwiek przyjemniej pracuje mi się przy małych zleceniach. Ich jednak nie zapamiętuje się na dłużej (śmiech).
Z takich autorskich projektów to myślę, że najważniejszym dalej jest mój dyplom magisterski, od którego minęło już niestety 6 lat, i był to mój najbardziej rozbudowany autorski projekt wizualny. Został także wystawiony w Galerii El bodajże w 2018 roku (wystawa „Obrazki na marginesach” – przyp. red.). Była to instalacja składająca się z wielu małych prac sitodrukowych w stylistyce zeszytów szkolnych z udziałem autentycznych rysunków stworzonych przeze mnie w dzieciństwie. Praca była dialogiem między mną kończącą studia a mną z dzieciństwa, opowiadała o dorastaniu i próbie przekroczenia pewnych zasad, wyłamania się ze schematu – tak to bym podsumowała.
Ostatnio wszystkie rzeczy, którymi się zajmuję, są drobniejszymi projektami; chciałabym znaleźć czas na jakieś większe przedsięwzięcie, którym mogłabym opowiedzieć dłuższą historię.
– Myślę, że najciekawsze dla mnie były współprace przy wystawach ilustratorów, które odbywały się w Muzeum Miasta Gdyni, w 2017 roku Józefa Wilkonia, a w 2021 Bożeny Truchanowskiej. Głównie ze względu na możliwość obcowania z oryginałami tych twórców i zagłębienie się w ich twórczość. W obu przypadkach byłam współautorką oprawy graficznej wystawy; przy pierwszej pracowałam razem z moim obecnym mężem – Darkiem, a przy drugiej z koleżanką – super ilustratorką Joanną Czaplewską. Te graficzne współprace wspominam chyba najlepiej, jeśli chodzi o takie większe projekty – aczkolwiek przyjemniej pracuje mi się przy małych zleceniach. Ich jednak nie zapamiętuje się na dłużej (śmiech).
Z takich autorskich projektów to myślę, że najważniejszym dalej jest mój dyplom magisterski, od którego minęło już niestety 6 lat, i był to mój najbardziej rozbudowany autorski projekt wizualny. Został także wystawiony w Galerii El bodajże w 2018 roku (wystawa „Obrazki na marginesach” – przyp. red.). Była to instalacja składająca się z wielu małych prac sitodrukowych w stylistyce zeszytów szkolnych z udziałem autentycznych rysunków stworzonych przeze mnie w dzieciństwie. Praca była dialogiem między mną kończącą studia a mną z dzieciństwa, opowiadała o dorastaniu i próbie przekroczenia pewnych zasad, wyłamania się ze schematu – tak to bym podsumowała.
Ostatnio wszystkie rzeczy, którymi się zajmuję, są drobniejszymi projektami; chciałabym znaleźć czas na jakieś większe przedsięwzięcie, którym mogłabym opowiedzieć dłuższą historię.
– Swoją pierwszą wystawę miałaś w 2012 roku w Światowidzie. Byłaś wtedy laureatką stypendium artystycznego Prezydenta Miasta Elbląg.
– Tak, to była moja pierwsza indywidualna wystawa, ale raczej nie pierwsza w ogóle. Pierwsze wystawy, w których brałam udział to były pokonkursowe wystawy „Od morza jesteśmy”. Chodziłyśmy z siostrą na zajęcia do MDK-u i stamtąd nasze prace były wysyłane na różnego rodzaju konkursy, a później, jeśli prace zostały wyróżnione, brałyśmy udział w wystawach, jeszcze będąc w podstawówce.
– W takim razie można powiedzieć, że zainteresowanie sztuką przewija się przez całe Twoje życie. Wspomniałaś, że chodziłaś do MDK-u na zajęcia plastyczne. Ale kiedy się u Ciebie zaczęła ta zajawka sztuką?
– Może zabrzmi to banalnie, ale od zawsze rysowałam i miałam ten przywilej, że moi rodzice to wspierali, bo wiem, że nie wszyscy tak mają. Więc nie mieli nic przeciwko temu, żebym rozwijała się w tym kierunku i za dzieciaka starali się mnie zapisywać na jakieś zajęcia. Najpierw chodziłam właśnie na plastyczne do MDK-u, później w okresie gimnazjalnym na ceramikę do Światowida i w liceum znowu wróciłam i do MDK-u, i do Światowida, już przygotowując teczkę na ASP.
– Co sprawiło, że postanowiłaś zajmować się zawodowo właśnie działalnością artystyczną?
– Jakoś w gimnazjum stwierdziłam, że chcę iść na ASP. Wydawało mi się, że tam się odnajdę w 100% i potem okazało się, że miałam rację. Problem w tym, że w ogóle nie myślałam o tym, co potem i długo tę myśl odraczałam. Moim celem była tylko akademia i myślę, że później się to na mnie zemściło; długo zajęło mi zadeklarowanie się, co dalej.
– Tak, to była moja pierwsza indywidualna wystawa, ale raczej nie pierwsza w ogóle. Pierwsze wystawy, w których brałam udział to były pokonkursowe wystawy „Od morza jesteśmy”. Chodziłyśmy z siostrą na zajęcia do MDK-u i stamtąd nasze prace były wysyłane na różnego rodzaju konkursy, a później, jeśli prace zostały wyróżnione, brałyśmy udział w wystawach, jeszcze będąc w podstawówce.
– W takim razie można powiedzieć, że zainteresowanie sztuką przewija się przez całe Twoje życie. Wspomniałaś, że chodziłaś do MDK-u na zajęcia plastyczne. Ale kiedy się u Ciebie zaczęła ta zajawka sztuką?
– Może zabrzmi to banalnie, ale od zawsze rysowałam i miałam ten przywilej, że moi rodzice to wspierali, bo wiem, że nie wszyscy tak mają. Więc nie mieli nic przeciwko temu, żebym rozwijała się w tym kierunku i za dzieciaka starali się mnie zapisywać na jakieś zajęcia. Najpierw chodziłam właśnie na plastyczne do MDK-u, później w okresie gimnazjalnym na ceramikę do Światowida i w liceum znowu wróciłam i do MDK-u, i do Światowida, już przygotowując teczkę na ASP.
– Co sprawiło, że postanowiłaś zajmować się zawodowo właśnie działalnością artystyczną?
– Jakoś w gimnazjum stwierdziłam, że chcę iść na ASP. Wydawało mi się, że tam się odnajdę w 100% i potem okazało się, że miałam rację. Problem w tym, że w ogóle nie myślałam o tym, co potem i długo tę myśl odraczałam. Moim celem była tylko akademia i myślę, że później się to na mnie zemściło; długo zajęło mi zadeklarowanie się, co dalej.
– Ale ostatecznie chyba wyszło Ci to na dobre, patrząc na to, iloma rzeczami się artystycznie zajmowałaś?
– To było jednocześnie dobre i nie. Dałam sobie czas na eksperymenty i robiłam bardzo dużo różnych rzeczy. Przez pewien czas nawet byłam mocno zainteresowana fotografią, więc jeszcze kolejna działka. Na ASP w wiele dziedzin weszłam głębiej, ale później miałam duży problem, żeby się na coś zdecydować, i pod koniec studiów miałam taką dość zagmatwaną wizję, co ja właściwie chcę robić jak dorosnę (śmiech).
– To było jednocześnie dobre i nie. Dałam sobie czas na eksperymenty i robiłam bardzo dużo różnych rzeczy. Przez pewien czas nawet byłam mocno zainteresowana fotografią, więc jeszcze kolejna działka. Na ASP w wiele dziedzin weszłam głębiej, ale później miałam duży problem, żeby się na coś zdecydować, i pod koniec studiów miałam taką dość zagmatwaną wizję, co ja właściwie chcę robić jak dorosnę (śmiech).
– Jednak mimo tej, jak określiłaś, zagmatwanej drogi podczas studiów w ASP ostatecznie zostałaś na tej uczelni i zajmujesz się dydaktyką.
– Tak, pracuję tam drugi rok. Dostałam taką propozycję trochę z zaskoczenia, nie spodziewałam się, że wrócę na ASP. Drugi rok jestem asystentką w Pracowni Projektowania dla Kultury i od tego roku też w Pracowni Książki u prof. Janusza Górskiego.
– Tak, pracuję tam drugi rok. Dostałam taką propozycję trochę z zaskoczenia, nie spodziewałam się, że wrócę na ASP. Drugi rok jestem asystentką w Pracowni Projektowania dla Kultury i od tego roku też w Pracowni Książki u prof. Janusza Górskiego.
– Jak już wcześniej wspomniałaś, realizowałaś projekty nie tylko samodzielnie, ale też wspólnie z innymi osobami, m.in. z mężem i koleżanką.
– Jeśli chodzi o Darka, to poznaliśmy się na studiach i rzeczywiście te pierwsze zlecenia wykonywaliśmy razem, ale jakoś to nam się rozeszło w trakcie pandemii, bo Darek poszedł wtedy bardziej w stronę gamedev-u (branża zajmująca się produkcją oraz dystrybucją gier wideo na różne platformy – przyp. red.). Ale muszę przyznać, że dużo się spieraliśmy podczas projektowania (śmiech). O dziwo były dwie osoby, ale proces projektowy trwał przez to dłużej, a nie krócej, bo każdy chciał trochę przepchnąć swoje.
– Jeśli chodzi o Darka, to poznaliśmy się na studiach i rzeczywiście te pierwsze zlecenia wykonywaliśmy razem, ale jakoś to nam się rozeszło w trakcie pandemii, bo Darek poszedł wtedy bardziej w stronę gamedev-u (branża zajmująca się produkcją oraz dystrybucją gier wideo na różne platformy – przyp. red.). Ale muszę przyznać, że dużo się spieraliśmy podczas projektowania (śmiech). O dziwo były dwie osoby, ale proces projektowy trwał przez to dłużej, a nie krócej, bo każdy chciał trochę przepchnąć swoje.
– A jakie widzisz różnice w pracy projektowej samodzielnie i wspólnie? Co Ci bardziej odpowiada?
– Lubię jedno i drugie. Przy rozbudowanych projektach fajnie mieć wsparcie, jak jest druga osoba, to stres jest zawsze trochę mniejszy. Warto od razu się podzielić, kto za co odpowiada, żeby później nie włazić sobie w paradę.
– Lubię jedno i drugie. Przy rozbudowanych projektach fajnie mieć wsparcie, jak jest druga osoba, to stres jest zawsze trochę mniejszy. Warto od razu się podzielić, kto za co odpowiada, żeby później nie włazić sobie w paradę.
– To jakie masz dalsze plany, jeśli chodzi o tworzenie? Czy masz jakieś artystyczne marzenia, które chciałabyś spełnić?
– Na pewno chciałabym zrealizować jakiś większy projekt artystyczny, porwać się na serię – może ilustracyjno-ceramiczną. Ale myślałam też o jakimś bardziej zinowym projekcie albo komiksie. Chcę też dokończyć mój projekt książki dla dzieci (projekt książki ilustrowanej „Daj mi spokój” – przyp. red.). Tak więc mam dużo tego na liście (śmiech).A jeśli chodzi o moje najbliższe plany, to na razie skupiam się na organizacji zajęć dla studentów w tym semestrze. Zbliżają się też święta, więc zamierzam brać udział w targach na 100czni, Konkretach. W związku z tym szykuję większą ilość ceramiki. Wydaje mi się, że sytuacja zluzuje się odrobinę po nowym roku, bo tak jest zazwyczaj. Mam nadzieję, że wtedy jakoś się zmobilizuję i zabiorę za rzeczy z mojej długaśnej listy.
– Na pewno chciałabym zrealizować jakiś większy projekt artystyczny, porwać się na serię – może ilustracyjno-ceramiczną. Ale myślałam też o jakimś bardziej zinowym projekcie albo komiksie. Chcę też dokończyć mój projekt książki dla dzieci (projekt książki ilustrowanej „Daj mi spokój” – przyp. red.). Tak więc mam dużo tego na liście (śmiech).A jeśli chodzi o moje najbliższe plany, to na razie skupiam się na organizacji zajęć dla studentów w tym semestrze. Zbliżają się też święta, więc zamierzam brać udział w targach na 100czni, Konkretach. W związku z tym szykuję większą ilość ceramiki. Wydaje mi się, że sytuacja zluzuje się odrobinę po nowym roku, bo tak jest zazwyczaj. Mam nadzieję, że wtedy jakoś się zmobilizuję i zabiorę za rzeczy z mojej długaśnej listy.
Rozmawiałą Agata Tupaj
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez