Sport działa na nią jak eliksir młodości! Beata Bandurska odnosi kolejne sukcesy
2023-12-08 17:02:44(ost. akt: 2023-12-08 08:49:17)
— Kochajmy swoje ciała — i te większe, i te mniejsze, ale przede wszystkim zdrowe — mówi Beata Bandurska. Elblążanka udowadnia, że wiek to tylko liczba i odnosi kolejne sukcesy w dyscyplinie sportowej, z którą właściwie jeszcze do niedawna miała niewiele wspólnego.
— Kiedy rozmawiałyśmy, byłaś w drodze z Mediolanu do Polski, czy twoja wizyta we Włoszech miała jakiś związek ze sportem, który uprawiasz?
— Tak, w Mediolanie, w dniach 18-19 listopada odbyła się najważniejsza i jedyna tego typu impreza w Europie — Mistrzostwa Europy NPC Euro Masters, podczas której zajęłam drugie miejsce w kategorii „plus 45”, zatem od niedzieli 19 listopada jestem wicemistrzynią Europy Masters — to dla mnie ogromny sukces, bo to głównie właśnie na te zawody szykowałam się w tym sezonie, chociaż był to już mój trzeci start tej jesieni.
Żeby móc wystartować w Mediolanie, zaczęłam swój sezon w październiku zawodami w Warszawie na Międzynarodowym Festiwalu Sportów Sylwetkowych Roberta Piotrkowicza — to bardzo duża impreza, podczas której zdobyć można Puchar Polski i kwalifikacje do dalszych startów — to tam wygrałam swoją kategorię „plus 45”, w której zdobyłam złoto, a w kategorii „plus 40”, w której moimi konkurentkami były znacznie młodsze zawodniczki, zajęłam trzecie miejsce. Kolejny mój start w tym sezonie był w Rumunii, w Bukareszcie, podczas Romania Muscle Fest Pro i tam w kategorii „plus 40” zdobyłam srebro.
— A teraz od początku — jesteś po czterdziestce, a kondycji i sylwetki mogą pozazdrościć ci kobiety dwa razy od ciebie młodsze — ale jak i kiedy w ogóle zaczęła się twoja przygoda ze sportami sylwetkowymi?
— Dziękuję, chociaż bliżej mi do pięćdziesiątki, niż do czterdziestki, bo niebawem skończę 48 lat. Czasami staję na deskach z rywalkami dwa razy młodszymi od siebie i zdarza mi się z nimi wygrywać, co więcej wygrywam nawet z dziewczynami młodszymi od mojego syna i — powiem szczerze — to bardzo fajne uczucie.
A jak to się zaczęło? Od zawsze byłam aktywna, bardzo dawno temu trenowałam piłkę ręczną, grałam w naszym elbląskim Starcie i sport odkąd pamiętam, był mi bliski, chociaż siłownia niekoniecznie.
Na siłownię poszłam pierwszy raz, mając 41 lat i tak się wkręciłam, że zostałam. Nie od razu myślałam o sportach sylwetkowych, ale poznałam kilka osób związanych z tym środowiskiem i wpadłam na ten szalony pomysł, żeby spróbować swoich sił — lubię stawiać sobie wyzwania, nie lubię nudy, cieszę się, kiedy coś się dzieje w moim życiu i właśnie od tego zaczęły się moje przygotowania do pierwszego startu w zawodach.
Na początku motywowała mnie chyba tylko ciekawość, chciałam przeżyć przygodę życia, zobaczyć, jak to jest. Teraz to już zupełnie inna sprawa — obecnie motywuje mnie przede wszystkim sportowa rywalizacja, kształtowanie sylwetki i sprawdzanie, ile jeszcze mogę z siebie dać i co jeszcze mogę zrobić, a jak widać, można jeszcze dużo, nawet w moim wieku!
— Jakie są największe wyzwania związane z tym sportem? Na czym on właściwie polega?
— Cały ten sport polega na kształtowaniu sylwetki, a żeby to zrobić, trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu. Jest to długi proces — nie da się tego zrobić w miesiąc, pół roku, ani nawet w rok. Powiem więcej, za każdym razem po sezonie dostajemy feedback od sędziów i zawsze jest coś do poprawy — coś trzeba podbudować, z drugiej strony coś w rozbudowie ograniczyć… Tak naprawdę ten sport to ciągły proces, a największym wyzwaniem z nim związanym jest organizacja czasu i konsekwencja w działaniu — jeżeli będziemy pilnować tych dwóch kwestii, jesteśmy w stanie zrobić wszystko.
— Jak w takim razie wygląda twoja codzienność, kiedy np. przygotowujesz się do zawodów? Kiedyś jeden z kulturystów powiedział mi, że takie przygotowania, a właściwie ich końcówka, to już walka z samym sobą i z własną psychiką — a jak jest u ciebie? Czy ważne w tym wszystkim jest wsparcie bliskich, czy kiedy jesteś skupiona na przygotowaniach, lepiej, żeby dali ci spokój?
— Moja codzienność to w zasadzie powtarzająca się rutyna — niezależnie od tego, czy jestem przed zawodami, czy sezon już zakończyłam, bez przerwy buduję swoją sylwetkę. Kiedy wstaję rano, pierwsze, co robię, to wskakuję na orbitreka i kręcę swoje ukochane cardio, tak znienawidzone przez wielu. Później śniadanko i kawusia, przygotowuję sobie posiłki na cały dzień i wbrew pozorom nie jest to takie trudne i uciążliwe, nie jem też tylko ryżu i kurczaka, jak mogliby niektórzy pomyśleć.
Poza tym chodzę do pracy, jak każdy, chociaż muszę przyznać, że mam ogromne szczęście pracować, robiąc to, co kocham — jestem trenerką personalną i instruktorką EMS (z angielskiego electrical muscle stimulation — elektrostymulacja mięśni — treningi z wykorzystaniem specjalnego kombinezonu, który dzięki prądom EMS sprawia, że ćwiczenia są bardziej efektywne) — pracuję więc z ludźmi, co uwielbiam, a w międzyczasie robię swój trening.
Wracając do przygotowań do zawodów, to prawda — końcówka zazwyczaj jest najcięższa, ale zależy też od trybu życia, jaki prowadzimy. Jeżeli mamy dobrze ułożony plan żywieniowy i treningowy, nie musimy się katować jakąś dużą ilością cardio, to wszystko idzie sprawnie. Wiadomo, że bywają cięższe dni i wtedy trzeba walczyć ze sobą, ale determinacja jest kluczem do sukcesu i nie możemy odpuszczać ani na chwilę — tak jak w każdym wyczynowym sporcie, sporty sylwetkowe nie są wyjątkiem, musimy robić wszystko na 100 procent, jeżeli chcemy osiągnąć 100 procent. A czasami można nawet 110!
Pytasz, czy w tym wszystkim ważne jest wsparcie bliskich… Prawda jest taka, że bez tego nic nie dałoby rady iść do przodu, nic nie miałoby sensu. Jeżeli ludzie wokół ciebie nie rozumieją tego, co robisz, to może zrobisz to raz, ale na dłuższą metę bez wsparcia najbliższych osób nie dasz rady... Moja rodzina — mój ukochany syn i jedyny mąż, mama, brat — są dla mnie ogromnym wsparciem. Kiedy bywa ciężko, stawiają mnie do pionu albo po prostu pozwalają zamknąć się w sypialni i odpoczywać i przejmują moje obowiązki domowe... Bez mojego męża i syna nie byłabym tu, gdzie jestem.
— To dzięki temu wsparciu odnosisz kolejne sukcesy, ich lista jest coraz dłuższa. Które z nich wymieniłabyś jako te najważniejsze? O czym jeszcze marzysz?
— Moim największym sukcesem jest chyba to, że jestem tu, gdzie jestem i mogę nadal robić to, co robię. A jeżeli chodzi o ten sezon, wśród moich najważniejszych osiągnięć muszę wymienić na pewno wspomniane już zawody w Mediolanie i to, że zostałam wicemistrzynią Europy Masters, złoto i brąz w Warszawie również mnie ucieszyły, podobnie jak srebro w Rumunii.
Poza tym mam na swoim koncie kilkukrotne mistrzostwo Polski, wygrałam kilka Pucharów Polski, były też wygrane mistrzostwa świata federacji WPF, gdzie zdobyłam kartę PRO i mistrzostwa świata PRO, w których zajęłam drugie miejsce.
Szczerze mówiąc, trochę się tego nazbierało. Prawda jest taka, że w pozostałych federacjach wygrałam już wszystko, dlatego postanowiłam podnieść sobie poprzeczkę i startować w zawodach najbardziej wymagającej i prestiżowej federacji na świecie, czyli NPC, stąd tegoroczny wyjazd do Mediolanu.
Szczerze mówiąc, trochę się tego nazbierało. Prawda jest taka, że w pozostałych federacjach wygrałam już wszystko, dlatego postanowiłam podnieść sobie poprzeczkę i startować w zawodach najbardziej wymagającej i prestiżowej federacji na świecie, czyli NPC, stąd tegoroczny wyjazd do Mediolanu.
Jeżeli chodzi o sport, marzę — chyba jak każdy zawodnik sportów sylwetkowych — o tym, by stanąć na deskach Olimpii w Las Vegas, ale by to się udało, jeszcze trochę pracy przede mną — muszę zdobyć najwyższe wyróżnienie, czyli kartę PRO federacji NPC IFBB.
— Słowem podsumowania — dużo się ostatnio mówi o ruchu body positive — czy twoim zdaniem każde ciało jest piękne mimo zmieniających się kanonów? Co daje ci aktywność fizyczna i jak zachęciłabyś do niej innych?
— Może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale jestem zdania, że każdy powinien wyglądać, jak chce i robić to, co chce. Warto jednak zaznaczyć, że zdrowie jest bardzo ważne, a żeby było zdrowie, musi być aktywność fizyczna. Niestety, mamy takie czasy, jakie mamy — fast foody na każdym kroku, komputery, gry i telefony, przez które wielu rezygnuje z ruchu — niestety tą ślepą uliczką idą również młodzi ludzie, co bardzo odbija się na ich zdrowiu.
Aktywność to przede wszystkim dobre samopoczucie, zdrowie fizyczne i psychiczne, lepsza kondycja i — czego sama jestem przykładem — sposób na przedłużenie młodości. Pamiętajmy — kochajmy swoje ciała i te większe, i te mniejsze, ale przede wszystkim zdrowe.
Rozmawiała Kamila Kornacka
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez