"Moje" dzieci lubią bawić się we wszystko [ROZMOWA]

2020-11-14 09:00:00(ost. akt: 2020-11-13 14:05:21)

Autor zdjęcia: Arek Włodarski

Energia, doświadczenie i mnóstwo chęci — to cechy odpowiedniego animatora zabaw z dziećmi. Marta Polak z Elbląga, znana szerzej jako Mardotka, wszystkie te cechy posiada. I zapewne dlatego wszystkie przyjęcia, w których uczestniczy, są niezapomniane!
— Od zawsze chciała pani pracować z dziećmi?
— Właściwie odkąd pamiętam, to zawsze wiązałam swoją przyszłość z pracą z dziećmi. Nim rozpoczęłam działalność animatorki, pracowałam w edukacji, w której zawodowo pracuję dotychczas. Uczyłam dzieci w szkole i przedszkolu. Od 8 lat jestem pedagogiem. Dziś dodatkowo jestem pedagogiem specjalnym, terapeutą zajęciowym i animatorem zabaw dla dzieci. Jestem w trakcie dalszego doskonalenia zawodowego, które będzie miało związek również z animacjami. Doszkalam język obcy, żeby nie tylko go uczyć, ale także prowadzić animacje dla dzieci, które mówią tylko w języku angielskim.

— Skąd wziął się pomysł na animacje?
— Pomysł na animacje zrodził się w zasadzie w trakcie mojej pracy w zawodzie nauczyciela. Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem osobą, która nie usiedzi na miejscu, która ciągle poszukuje nowości, która nie lubi nudy. Ja po prostu nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu. Zaledwie skończę realizację jednego pomysłu i już w głowie rodzą mi się nowe. 1,5 roku temu dowiedziałam się o technikach animacyjnych i pomyślałam sobie, że byłoby to coś ciekawego dla dzieci. Zapisałam się na kurs.

W tej chwili posiadam kurs międzynarodowy. Zaczęłam wykorzystywać techniki animacyjne w swojej pracy i wpadłam na pomysł, że mogłabym prowadzić dodatkową działalność. I tak się zaczęło. Sama wymyśliłam nazwę, później logo, strój, zaprojektowałam wizytówki, a przede wszystkim założyłam stronę na Facebooku i tam działam jako Mardotka. Szybko okazało się, że spełniam się w tej roli, że moi klienci są zadowoleni i dostałam wiatru w żagle. Później już tylko wzbogacałam mój warsztat i tak jest do tej pory — wciąż mi mało.

— Czym charakteryzuje się ta praca?
— Praca animatora, to przede wszystkim znalezienie alternatywy do zabawy dla dzieci. Moim zadaniem jest zajęcie wolnego czasu dzieciom w sposób kreatywny, który będzie im się podobał i dzięki temu z chęcią będą uczestniczyli w animacjach. Przede wszystkim ważne jest dostosowanie zabaw do wieku, więc jeśli grupa jest mieszana, co zdarza się w większości przypadków, wówczas zajęcia muszą być różnorodne.

Obecnie wykorzystuje się malowanie twarzy, kształty z balonów, tatuaże brokatowe, zamykanie w bańce mydlanej, warkoczyki syntetyczne, warsztaty robienia slime, zabawy kulkami orbiz, różnego rodzaju zajęcia plastyczne, zabawy ruchowe, zawody sportowe... Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Ja ciągle wprowadzam coś nowego do swojej pracy, żeby dzieci miały dużą różnorodność.
Praca animatora jest bardzo wdzięczna. Jeśli ktoś kocha pracę z dziećmi, to czerpie ogromną radość z ich uśmiechu i zadowolenia. Od dzieci ciągle się czegoś uczymy. Ta swoboda pracy i bezpośredniość jest czymś bezcennym.

— Jakie cechy powinien mieć dobry animator?
— Jak to animator: musi być przebojowy, mieć głowę pełną pomysłów i wyciągać je jak asy z rękawa w najmniej oczekiwanym momencie. Wiele osób skupia się tylko na tych cechach, ale ja uważam, że dobry animator powinien też umieć zareagować na każdą sytuację, na płacz, nieokiełznany śmiech czy zwyczajnie na wycofanie dziecko.

Zawód pedagoga na pewno mi w tym pomaga. Zauważyłam nawet, że ludzie chętniej wybierają moje usługi ze względu właśnie na moje wykształcenie w tym kierunku i staż pracy. Należy pamiętać, że każde dziecko jest inne i sztuką jest w tak krótkim czasie odnaleźć w dziecku talent i piąć je w górę.

— Nie jest to praca na okrągło. Wspominała pani, że jest to działalność nierejestrowana.
— Tak, praca animatora to praca dorywcza. Przede wszystkim prowadzona w weekendy i sezonowo. Rozpoczyna się w połowie maja i kończy we wrześniu. Pozwala to na prowadzenie działalności nierejestrowanej, oczywiście. Dzięki temu nie ponoszę miesięcznych kosztów, których nie miałabym za co pokryć w miesiącach niezarobkowych, poza sezonem.

— Jak pandemia wpłynęła na tę działalność?
— Czas pandemii to trudny czas dla wszystkich. W obecnym roku animacje rozpoczęły się tak naprawdę pod koniec czerwca, zakończyły już we wrześniu. Odczuć można było trudną sytuację finansową społeczeństwa. Wiele osób nie decydowało się na dodatkowe koszty i atrakcje.

— Jakie są dzieci i w co najbardziej lubią się dziś bawić?
— Oj, dzieci są różne. Są dzieci bardzo otwarte i te mniej, są takie, które lubią skupiać na sobie uwagę i takie, które wolą pozostać w cieniu. Generalnie wszystkie dzieci, z którymi prowadziłam animacje, są cudowne, to były dzieci, z którymi potrafiłam się zżyć przez dwie godziny i nie chciało się odjeżdżać.
Większość dzieci jest otwarta na nowości, na to, co zaproponowałam. Wiele razy na koniec imprezy, żegnając się z rodzicami, mówiłam, że dzieci są niesamowite. Wiele razy słyszałam w odpowiedzi, że to ja niesamowicie poprowadziłam imprezę i że rodzice nie mogą uwierzyć, że dzieci były takie posłuszne i tak chętnie podążały za mną. Może coś w tym jest, że po prostu potrafię nadawać z dziećmi na tej samej fali.

Ulubione zabawy dzieci to właściwie te, które są na topie. Obecnie robienie slime’ów i gniotków antystresowych z kulek orbiz. Bańki mydlane i zamykanie w bańce mydlanej to hit, który się nie znudzi. Dzieci lubią zrobić coś, co później mogą zabrać do domu, to dla nich bardzo ważne. Powiem szczerze, że „moje” dzieci lubią bawić się we wszystko, co zaproponuję. Nawet dzieci w wieku 12 lat lubią pobawić się w klasyczne zabawy dla przedszkolaków.

Karolina Król
k.krol@dziennikelblaski.pl


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl