Tomasz Gliniecki: Przeszłość jest pełna białych plam

2021-11-27 17:01:00(ost. akt: 2021-11-25 14:41:26)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

W 1945 na wskroś niemieckiego miasta Elbing nikt nie wyzwalał, a Armia Czerwona zdobyła je po ciężkich walkach — mówi historyk Tomasz Gliniecki. Ale zaznacza: — Gdyby nie zdarzenia wojenne, większości dzisiejszych mieszkańców by tu po prostu nie było.
— Jak ocenia pan zainteresowanie historią wśród dzisiejszej młodzieży? A jaką świadomość na temat wydarzeń z przeszłości mają dorośli?

— Zainteresowanie przeszłością wśród młodych ludzi nie jest małe, ale wciąż nie ma odpowiedniego wsparcia instytucjonalnego. Dawno już zniknęły programy edukacji regionalnej, w ostatnich latach koronawirus poważnie zredukował wyjścia ze szkół, choćby na wystawy, czy też do kin. Tę lukę częściowo próbuje się wykorzystać zajęciami w sieci, te jednak nie zastąpią osobistych kontaktów, spotkań, dyskusji o przeszłości. Z dorosłymi jest podobnie, choć tu jest już wykształcona pewna grupa pasjonujących się historią, w tym lokalną. Jej świadomość jest znacznie większa, także jeśli chodzi o wydarzenia z 1945 roku.

— W książce "Echa pancernego rajdu" skupia się pan na propagandowym obrazie niektórych zdarzeń. Czy dzisiejsza wiedza na ich temat jest już bardziej realna?

— „Echa pancernego rajdu” opisują fałszowanie rzeczywistości wojennej i tworzenie mitu, funkcjonującego także po wojnie. Zdarzenia z Elbląga i całej operacji mławsko-elbląskiej ze stycznia 1945 roku były do ukazania tego zjawiska doskonałym przykładem. Choć obalenie mitu wcale nie było łatwe, ponieważ wielu ludzi nadal chciało postrzegać przeszłość taką, jaką im opowiedziano kilkadziesiąt lat temu. Natomiast współczesna wiedza historyczna o propagandzie wojennej jest już na tyle znaczna, że kto zechce, ten do niej dotrze i dzięki odrzuceniu fałszu pozna prawdę.

— Jak zatem — tak naprawdę — wyglądało „wyzwolenie” Elbląga?

— Tak naprawdę, to nie było żadne wyzwolenie. I to jest dobry przykład, by powiedzieć, jak wdrukowujemy sobie pamięć poprzednich pokoleń. Od ponad dwudziestu lat wolności badań naukowych specjaliści tłumaczą na spotkaniach, w książkach i w mediach, że w 1945 roku, na wskroś niemieckiego miasta Elbing nikt nie wyzwalał, a Armia Czerwona zdobyła je z uczuciem nienawiści, po ciężkich walkach. Miasto to leżało wówczas w III Rzeszy, jego mieszkańcy byli Niemcami. Wyjaśnię od razu, że nie przetrwała tu żadna mniejszość polska z czasów Rzeczpospolitej, a odwoływanie się do pojedynczych przypadków Polaków — robotników przymusowych, jako osób wyzwolonych, jest zwykłym nadużyciem. Natomiast zdobycie miasta, jeśli chcemy utrwalać to właściwe nazewnictwo, było najtragiczniejszym momentem w jego kilkusetletniej historii. Oznaczało ruinę i grabież substancji miejskiej, śmierć tysięcy ludzi, wreszcie wielką wymianę ludności i przejście w granice innego kraju.

— "Odciąć Prusy Wschodnie! Pancerna szpica operacji mławsko-elbląskiej Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku" analizuje do tej pory mało znane działania. W sposób przystępny opisuje pan dramatyczne, ale i niezwykle dynamiczne wydarzenia z tamtego okresu. Kto i dlaczego powinien sięgnąć po tę lekturę? Dlaczego warto utrwalać informacje dotyczące zdarzeń, które dziś mogą nam wydawać się bardzo odległe?

— Najnowsza książka jest niejako uzupełnieniem tej wiedzy, o której mówiliśmy przed chwilą. Tamta pokazywała działania propagandowe, ta — czyli „Odciąć Prusy Wschodnie!” — prezentuje operację mławsko-elbląską od strony militarnej. Razem przynoszą najnowszą, usystematyzowaną wiedzę o styczniowych walkach w okolicach Elbląga i w samym mieście.

Do lektury zapraszam wszystkich, którzy chcieliby poznać zdarzenia wojenne z okolicy w ich dokumentalnej istocie, bez koloryzowania, a także bez ekscytacji i emocjonalnego zadęcia. Wojnę, w której walczą żołnierze obu stron, w której jest śmierć i cierpienie, którą ktoś zaczął i ktoś kończy. To nie jest jednak pozycja popularna, tylko naukowa, przygotowana do strawienia także przez czytelnika, który chce poznać szeroko rozpoznaną faktografię, schodzącą w szczegółowości na poziom pododdziałów, a nawet prezentującą kilkuset wybranych żołnierzy w ich krótkich biogramach i wojennych zasługach. To zarazem wiedza podstawowa, którą przez lata nie dysponowaliśmy, dlatego warto ją uzupełniać i aktualizować.

W przeszłości Elbląga jest jeszcze wiele takich niezbadanych naukowo „białych plam”, szczególnie w jego historii najnowszej, więc pracy historykom nie zabraknie.

— Czy wydarzenia z przeszłości wpływają na dzisiejsze życie Elbląga?

— Oczywiście, że tak. Krótko mówiąc, gdyby nie zdarzenia wojenne, większości jego dzisiejszych mieszkańców by tu po prostu nie było. I nikt by nie trudził się odbudowywaniem Starego Miasta, bo ono by tu od wieków stało. Warto znać przyczyny i skutki, bo trudno iść do przodu, nie wiedząc, co ma się za plecami.

Rozmawiała Kamila Kornacka

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. M. #3083993 | 213.216.*.* 9 gru 2021 15:56

    Chętnie dowiedziałbym się czy powojenny Elbląg nie miał ambicji do wskrzeszenia szkolnictwa wyższego, nie miał szans na pozyskanie kadry akademickiej czy tez po prostu władza ludowa nie pozwoliła na tego typu rozwój miasta. Uważam to za największy powojenny niefart, że Elbląg nie znalazł się w gronie miast akademickich, jak choćby Zielona Góra czy Opole.

    odpowiedz na ten komentarz