Braniewianka mieszkająca w UK zorganizowała zbiórkę dla uchodźców

2022-03-08 19:31:37(ost. akt: 2022-03-08 19:43:35)

Autor zdjęcia: adam-shaw.co.uk

Magdalena Antończyk – braniewianka żyjąca w Melton Mowbray w Anglii od 2015 w obliczu zbrojnej rosyjskiej agresji na niepodległą Ukrainę postanowiła pomóc. Oto historia o wspólnym niesieniu dobra pomimo granic państwowych i różnic kulturowych.
W zasadzie to wszystko zaczęło się od jednego, a właściwie od dwóch postów na Facebooku. Z uwagi na obecną sytuację na Ukrainie, chciałam w jakikolwiek sposób pomóc. Na naszej grupie "Polacy w Melton Mowbray" dodałam post z zapytaniem, czy ktoś się orientuje, czy u nas w mieście jest jakaś zbiórka, bo chciałabym ją wspomóc, a jeżeli nie to, czy połączymy siły i coś zorganizujemy – mówi pani Magda.

W ciągu kilku minut autorka ogłoszenia otrzymała pierwszą dobrą informację. Odezwała się do niej pani Karolina – "Madzia, mam vana, pomogę ci" – brzmiała wiadomość.

– Wow! Największym problemem był brak transportu do Polski – wspomina z uśmiechem pani Magda.

W grupie siła


Pod tym samym postem dodałam kilka informacji o tym, kto i gdzie prowadzi zbiórki. Odezwałam się do pani Edytki z Grantham – jak się później okazało –elblążanki. I tak się zaczęła nasza współpraca. Edytka miała namiary na dziewczyny z Nottingham, które miały już ciężarówkę i było na niej miejsce dla nas, więc zaczęliśmy całą akcję – relacjonuje pani Magda.

I opowiada dalej: – Ja i Karolina w Melton Mowbray, Edyta i Agnieszka w Grantham, dziewczyny z Nottingham, które miały tira, dziewczyny z Derby, które miały kolejną ciężarówkę oraz dziewczyny z Kettering, które miały ich aż 5!

Po pozytywnym odezwie ze strony Polaków, pani Magda postanowiła rozszerzyć krąg potencjalnych darczyńców.
Fot. Pani Magda


– Wrzuciłam kolejny post, tym razem na "itemsforsaleinmeltonmowbray". Pomyślałam, że przecież nie tylko Polacy mogą czuć chęć niesienia pomocy i od tego momentu machina ruszyła – tłumaczy.

Realizacja zbiórki


Od niedzieli 27 lutego do środy 3 marca pani Magda spała zaledwie kilka godzin. Przez cały ten czas organizowała samochody, kierowców, pomocników. Chociaż, jak sama podkreśla, cała masa ludzi zwróciła się do niej sama.

– Adam tak jak wielu innych wolontariuszy pojawił się znikąd. Jeździł, rozładowywał samochody, a w międzyczasie udało mu się pstryknąć kilka zdjęć – mówi pani Magda.

I dodaje: – W naszej zbiórce brało udział wielu Polaków, Anglików, kilka Ukrainek, a nawet przyszły moje koleżanki z Rumunii i Bułgarii. Widziałam też Hindusów. Naprawdę coś pięknego.

W pewnym momencie zebranych rzeczy było już tak dużo, że zabrakło na nie miejsca w domach wolontariuszy. Poprosili więc o punkt w polskim kubie, który znajdował się w Melton Mowbray.

– I tak od małej zbiorki – myślałyśmy, że uzbieramy może ze dwa vany – cala akcja przerodziła się w coś ogromnego. Poznaliśmy masę wspaniałych osób, niektóre zostaną z nami już na zawsze – opowiada ze wzruszeniem organizatorka akcji.

Z uwagi na coraz większą skalę przedsięwzięcia pani Magda musiała wziąć dzień wolny w pracy.

– Zadzwoniłam do pracy poinformować, że niestety nie dam rady przyjść. Nie podałam powodu, chociaż wiedzieli, że organizuję zbiórkę. Bałam się trochę, że będę miała z tego powodu problemy, a co zobaczyłam zaraz po wejściu do polskiego klubu? Moja menadżerka już tam była i machała do mnie. W dodatku przyprowadziła swojego narzeczonego. Oboje pomagali do samego końca – relacjonuje pomysłodawczyni akcji.

Nic się nie zmarnuje


Zebrano mnóstwo potrzebnych rzeczy takich jak pieluchy, jedzenie, kosmetyki, szczoteczki do zębów. Dary z Nottingham pojechały do Zamościa, dary z Kettering będą jechały prosto do Lwowa. Odebrano też artykuły medyczne, które trafią na Ukrainę.

Zgromadzono również mnóstwo odzieży, ale została w magazynie. Do pani Magdy zgłosiła się już znajoma z Rumunii. Jej mama przyjęła do siebie 11 uchodźców.

– Pytała mnie, czy mogłabym jej dać jakieś ubrania i zabawki dla dzieci. Wszystko mamy! Przyjeżdża w środę. Weźmie, ile chce i co chce. Także nic się nie zmarnuje – cieszy się pani Magda.

I podsumowuje: – Mam nadzieje, że ta historia kogoś zainspiruje. Chociaż może to zabrzmi nieskromnie, ale przychodziło do mnie i do Karoliny mnóstwo Anglików i mówiło, że to coś wspaniałego – że zawsze uważali, iż Polacy to wspaniali ludzie – a teraz, dzięki całej tej zbiórce i po tym, jak poruszyliśmy cale Melton, to już w ogóle wychwalali nas pod niebiosa. Przyszło nawet kilka osób, których rodzice zostali przesiedleni za czasów II wojny światowej z Polski i mówili łamaną polszczyzną, że robią to dla swoich rodziców, bo wiedzą, że tak trzeba.