Czytam, bo lubię: Piechotą do źródeł Orinoko

2022-04-24 16:00:00(ost. akt: 2022-04-22 09:30:10)

Autor zdjęcia: wydawnictwo Bernardinum

Tego podróżnika nikomu nie trzeba przedstawiać. Znany z programu „Boso przez świat” Wojciech Cejrowski w swojej najnowszej książce pokazuje najeżoną niebezpieczeństwami wyprawę do źródeł Orinoko.


Każdy, kto zna Wojciecha Cejrowskiego, wie, że jego podróże przekraczają granice zdrowego rozsądku. Nie inaczej jest w przypadku przygód opisanych w jego ostatniej książce pt. „Piechotą do źródeł Orinoko”. Była ona wydana po raz pierwszy w 1998 roku, jednak jej wznowiona wersja z 2019 roku została wzbogacona o dodatkowe szczegóły z podróży, które – jak podkreśla sam autor – musiały ulec przedawnieniu.

Książka zaczyna się w miejscu, w którym kończy się akcja „Podróżnika WC”, czyli w Kolumbii – a konkretnie w jej niebezpiecznym pograniczu, opanowanym przez gangi przemytników. Następnie autor nas prowadzi przez wenezuelską sawannę, czyli ziemie tamtejszych kowbojów, żeby w końcu dotrzeć do miasta w dżungli. To tam Wojciech Cejrowski organizuje wyprawę w górę rzeki Orinoko – na tereny strzeżone i zamknięte. Do tej podróży wynajmuje przemytników szmaragdów, którzy znają tajne przejścia i mają odpowiedni sprzęt. W ten sposób, płynąc wielką rzeką, bohaterowie przeżywają liczne niebezpieczne przygody i natrafiają na Indian – zarówno dzikich, jak i tych bardziej ucywilizowanych. W końcu jednak skręcają w mniejszą rzekę i docierają do terytorium niebezpiecznego plemienia Yanomami, które niejednokrotnie zaskakuje członków wyprawy swoimi zwyczajami. Książka kończy się w momencie, w którym Wojciech Cejrowski planuje kolejną podróż, o której przeczytamy w „Rio Anaconda”.

Mocno wybija się w tej książce wątek przemytniczy – w tamtych czasach w Wenezueli wydobywano na dużą skalę złoto i szmaragdy, co było nielegalne. Autor opuszcza ten kraj przez zieloną granicę z woreczkiem surowych szmaragdów ukrytych w rozporku, przez co zostaje przestępcą. Na przedawnienie tej sprawy musiał czekać aż 20 lat.

Autor dzieli się z nami swoimi antropologicznymi obserwacjami dotyczącymi życia Indian, jak również praktycznymi instrukcjami, jak organizować wyprawę i jak sobie radzić w niebezpiecznych sytuacjach w dżungli. Uświadamia nas, że cywilizowanie plemion nie zawsze wychodzi im na dobre, ponieważ Indianie świetnie przystosowali się do życia w dżungli. Niektóre kwestie Wojciech Cejrowski wyjaśnia w swoich zazwyczaj humorystycznych przypisach. Dodatkowo książka jest wzbogacona o liczne zdjęcia z podróży. Jedyne, co mi się nie podoba, to niektóre osobiste wtręty autora poza akcją książki.

Podobnie jak w swoich poprzednich książkach, w „Piechotą do źródeł Orinoko” autor opisuje swoje przygody w charakterystycznym stylu, przywodzącym na myśl gawędę – momentami naginającym zasady językowe, pełnym plastycznych opisów, jak również humoru. Dzięki temu powieść mimo swojej wagi spowodowanej twardą oprawą czyta się naprawdę lekko i przyjemnie. Na uwagę zasługuje również szata graficzna okładki i wnętrza książki, która idealnie pasuje do jej treści.

Jeśli jesteście ciekawi świata, a zwłaszcza Ameryki Południowej, to jestem pewna, że książka „Piechotą do źródeł Orinoko” będzie fascynującą podróżą do dzikich, odmiennych od nas kultur bez konieczności wychodzenia z domu.

Agata Tupaj