Elbląg: Co wydarzyło się na Hetmańskiej? Sąd przesłuchał trzy kobiety, które były świadkami śmiertelnego pobicia. Dlaczego nie udzieliły pomocy Patrykowi Sz.?
2023-03-24 18:22:14(ost. akt: 2023-07-03 15:53:44)
W sądzie rejonowym w Elblągu toczy się proces przeciwko Adamowi M. i Łukaszowi Ż. w sprawie śmiertelnego pobicia na Hetmańskiej. Podczas drugiej rozprawy przesłuchano trzy kobiety, które były uczestniczkami feralnego zdarzenia, a w sprawie występują w charakterze świadków. Przed sądem odpowiadały przede wszystkim, dlaczego opuszczając leżącego w zatoczce autobusowej pobitego mężczyznę, nie zdecydowały się wezwać pogotowia.
W feralny wieczór 5 sierpnia 2022 roku Patryk Sz. udał się do sąsiada, u którego mieli spożywać alkohol. Później razem z sąsiadem wybrał się na dyskotekę do jednego z elbląskich klubów.
W tym samym lokalu przebywał też Łukasz Ż. Adam M. i trzy kobiety: Izabela D. Małgorzata P. i Dorota P. Gdy cała piątka wracała z dyskoteki do domu, miał do nich dołączyć Patryk Sz. Powrót z dyskoteki zakończył się dla niego tragicznie. W sobotę 6 sierpnia w godzinach porannych przy ulicy Hetmańskiej znaleziono jego ciało, a o udział w jego śmiertelnym pobiciu oskarża się Łukasza Ż. i Adama M. W zarzutach skierowanych do oskarżonych przedstawiono szereg obrażeń zlokalizowanych głównie w obrębie głowy, w wyniku których zmarł Patryk Sz. Adamowi M. i Łukaszowi Ż. zarzuca się czyn z art. 158 § 3 kk, czyli udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi kara pozbawienia wolności od roku do lat 10. Dodatkowo Adam M. będzie odpowiadał w ramach recydywy. Wcześniej był skazany za przestępstwo z użyciem przemocy wobec funkcjonariuszy publicznych. Grozi mu do 15 lat pozbawienia wolności.
Sąd przesłuchał trzy kobiety
Podczas drugiej rozprawy przesłuchano trzy kobiety będące bezpośrednimi świadkami zdarzenia, które prokuratura zakwalifikowała jako śmiertelne pobicie na Hetmańskiej.
Dorota P. zeznała w sądzie, że 5 sierpnia 2022 roku wraz z koleżanką i kolegą udali się do dyskoteki. W lokalu zajęli stolik, który stał blisko baru i zamówili piwo.
— Podczas pobytu w dyskotece naprzemiennie tańczyłam i wychodziłam na palarnię. Nasz stolik był naprzeciwko baru. Przy barze siedział ten mężczyzna, który już nie żyje. On był razem z innym, takim otyłym mężczyzną. Ja już nie pamiętam dokładnie, bo byłam pod wpływem alkoholu, ale ten mężczyzna, który już nie żyje, zawołał mnie. Przed przybyciem do lokalu piłam piwo, a w lokalu piwo i drinki. Jak on mnie zawołał, to ja do niego podeszłam, możliwe, że to on do mnie podszedł. W sumie to ja kojarzyłam tego otyłego, bo on mieszka blisko mojej mamy. Chwilę z nim porozmawiałam. Tamten co już nie żyje, zapytał mnie, czy coś wypiję. Poprosiłam o drinka. On zamówił mi drinka. Ja się do niego nie dosiadłam, stałam obok niego. Nie przedstawiliśmy się sobie. Z rozmowy wyszło, że zatańczymy razem. Chwilę tańczyliśmy, potem wróciłam do swojego stolika, później poszłam na palarnię, potem znowu tańczyłam. Jak tańczyłam, to ten, co nie żyje, podszedł do mnie i zaczął mnie klepać po tyłku i złapał za pośladek. Chciał ze mną tańczyć. Nie podobało mi się, że on się tak do mnie przystawia. Jak Patryk Sz. był przy mnie, to zobaczył to mój kolega Adam M. Widziałam już wcześniej, że Adam jest w lokalu. Adamowi chyba nie spodobało się to, że ten mężczyzna się w taki sposób do mnie zaleca. Widział wtedy, że mi to też się nie podoba. Ja wtedy zaczęłam iść do stolika Adama, a ten facet poszedł za mną. Adam powiedział wtedy do tego mężczyzny słowa w stylu: „Idź stąd albo wyp********, to jest moja żona”. Przysiadłam się do stolika Adama, przy którym siedziała Iza D. i jakiś chłopak. Ten mężczyzna, który nie żyje, poszedł już sobie. Adam też sobie poszedł, ale nie wiem, czy poszli razem. Ja bawiłam się w lokalu do około 4.00. Ten mężczyzna już mnie nie zaczepiał. Nie zwracałam uwagi czy ten mężczyzna, który już nie żyje siedzi z tym otyłym przy barze. Opuściłam lokal z Izą i jej matką, z Adamem M. i chłopakiem Izy (Łukaszem Ż). Szliśmy wszyscy do domu w kierunku ul. 12 Lutego. Kawałek za dyskoteką — jeszcze na ul. Królewieckiej odwróciłam się i zobaczyłam, że ten natarczywy mężczyzna idzie za nami. Adam też to zauważył i mi o tym powiedział. Ja to zbagatelizowałam. My szliśmy chodnikiem obok Placu Jagiellończyka, następnie ulicą 12 Lutego obok Żabki i w dół ulicą Hetmańską. Pamiętam, że ten mężczyzna już szedł z nami. Złapała mnie za tyłek. Powiedziałam mu, że zaraz dostanie w mordę. Wyminął nas wtedy i zaczął łapać za tyłek mamę Izy, która szła przede mną i Adamem razem z Izą i Łukaszem. Ona powiedziała, że ma od niej odejść. On coś do niej mówił. To było już na wysokości ul. Hetmańskiej. On wtedy zwolnił i zrównał się ze mną i Adamem. Zobaczyłam, że Łukasz się odwrócił i zrobił jakąś minę do Adama. Wtedy Adam podszedł do tego mężczyzny, który był krok za nami i uderzył go w twarz, a następnie chyba kopnął go w nogę, jakby mu ją podcinał w celu wywrócenia się. Byłam pod wpływem alkoholu, ale pamiętam, że na pewno go uderzył i wydaje mi się, że przyczynił się do jego upadku poprzez podcięcie mu nogi, gdyż widziałam, że Adam zabierał swoją nogę od niego. Usłyszałam uderzenie — chyba głową o podłoże i zobaczyłam, że Patryk Sz. leży na wznak. On był przytomny i coś mówił pod nosem, ale nie wiem co. Wtedy podszedł do niego Łukasz i zaczął uderzać go zaciśniętą pięścią w twarz. Odwróciłam głowę po pierwszym uderzeniu, ale słyszałam, że było ich dwa lub trzy. Pamiętam, że krzyczałam coś w stylu: „zostaw go”. Nie pamiętam czy krzyczałam do Adama, czy do Łukasza. W momencie, w którym Łukasz go bił, odwróciłam głowę i poszłam w kierunku Izy i jej matki, które były kilka metrów dalej. Wtedy podszedł do nas Łukasz, nie pamiętam, gdzie był wtedy Adam. Usłyszałam wtedy słowa” ku*** i sz*****— to był taki jęk. Nie wiem, kto to mówił — ten mężczyzna czy Łukasz. Ja się już nie odwracałam. Szliśmy razem ul. Hetmańską w kierunku domów. Adam i Łukasz mówili coś miedzy sobą na zasadzie: „po ch** on się do********ł, po ch** zaczepiał dziewczyny. Jak widziałam tego mężczyznę, gdy już leżał, to nie widziałam krwi. Odprowadziliśmy matkę Izy, a po drodze na stacji paliw kupiliśmy sobie piwo i poszliśmy je wypić na podwórku Adama. Po jakiejś godzinie wezwałam taksówkę i pojechałam do domu — brzmiały wyjaśnienia Doroty P., odczytane przez sędziego. Kobieta potwierdziła w sądzie te wyjaśnienia.
W sądzie Dorota P. dodała, że nie wypiła całego drinka, którego kupił jej Paweł Sz., bo on później zniknął, a ona źle się po nim poczuła. Kobieta nie przyznała się do zażywania tego dnia środków odurzających, ale sąd poinformował, że w jej krwi, którą pobrano na badania, wykryto amfetaminę.
Przed sądem swoje wyjaśnienia składała też Izabela D, konkubina Łukasza Ż.
— 6 sierpnia po północy z moimi rodzicami i konkubentem Łukaszem Ż. udaliśmy się do lokalnej dyskoteki. Wcześniej byliśmy w innym lokalu na karaoke. Wszyscy piliśmy tam piwo. Gdy dotarliśmy na dyskotekę, to byliśmy już pod wpływem alkoholu, ale wszystko kojarzyliśmy. Tam zajęliśmy stolik przy didżeju. Spotkałam tam sąsiada Adama M. On był tam ze swoimi znajomymi. W lokalu była też Dorota — to bardziej znajoma Adama. Ona czasem do nas podchodziła. Nie pamiętam, czy Dorota się skarżyła na jakiegoś mężczyznę. Kojarzę, że on często się skarży, że mężczyźni zaczepiają ją w lokalu. Możliwe, że dlatego, że jest dla nich atrakcyjna. Łukasz cały czas bawił się ze mną. My zawsze razem się bawimy. Łukasz nie miał żadnych konfliktów w tym lokalu tamtej nocy. Nie zauważyłam, aby Łukasz albo Adam z kimś się kłócili. Około godziny 2.00 mój tata opuścił lokal i pojechał do domu. Jak zamykali lokal, czyli około godziny 4.00 ja wraz z Łukaszem, moją mamą, Adamem i Dorotą opuściliśmy lokal. Jak wyszliśmy z dyskoteki, to za nami szła reszta ludzi, panował harmider. Poszliśmy w kierunku ul. 12 Lutego. Na wysokości Biedronki w dawnym Feniksie zobaczyłam, że za nami idzie jakiś mężczyzna. On do nas dołączył. Ja go nie kojarzyłam z tego lokalu, w którym się bawiliśmy. Ja w ogóle go nie kojarzyłam i nie znałam. Powiedział mi, że ładnie zaśpiewałam w programie telewizyjnym i że mamy wspólną znajomą. Do mnie raczej się nie przystawił, ale przystawiał się do mojej mamy. Łapał moją mamę za tyłek. Wtedy Łukasz zwrócił mu uwagę słowami „O******** się od mojej teściowej”. On wtedy zapytał, dlaczego, że przecież to jej się podoba. Patryk Sz. stanął na chwilę, Łukasz też stanął i mówił mu, że ma odpuścić. Ja też się zatrzymałam na moment. Moja mama poszła do przodu. Adam z Dorotą stali na końcu. Wszyscy oprócz mojej mamy zatrzymaliśmy się na wysokości kwiaciarni obok piekarni na ul. Hetmańskiej. Jak Łukasz powiedział mu, że ma się odczepić, to ten mężczyzna stał się wtedy agresywny. Zaczął wymachiwać pięściami, jakby chciał zachęcać do bójki. Powiedział do Łukasza: „Dawaj k****, dawaj”. Łukasz też wtedy zacisną pięści i podskakiwał. Mnie to wtedy rozbawiło, bo Łukasz był zdecydowanie mniejszy od tego mężczyzny i mógłby od niego oberwać. Adam stał obok i rozmawiał z Dorotą. Nagle podszedł do tego mężczyzny i powiedział: „Co ty k**** do Łysego” To jest ksywa Łukasza. Następnie uderzył tego mężczyznę jeden albo dwa razy zaciśniętą pięścią w twarz. Widziałam, jak ten mężczyzna upada na plecy i uderza głową o chodnik. Słyszałam ten huk. Kojarzę też, że Adam podciął mu nogi i to mogło spowodować ten upadek. Ale pewności nie mam czy Adam pociął mu nogi. Jak ten mężczyzna leżał, to krzyczał coś jeszcze i zachęcał do bójki. Jak upadł, to ja poszłam szybko w kierunku mamy. Nie widziałam krwi, byłam już za daleko. Następnie zobaczyłam, że podchodzi do niego Łukasz i stojąc nad nim, wymachiwał rękoma. Ja nie wiem, czy Łukasz go uderzył, bo byłam już oddalona kilka metrów. Wydaje mi się, że Łukasz nie trafił w jego twarz, tylko zamachnął się ze dwa razy. Na pewno nie więcej. Dorota była bliżej tego leżącego mężczyzny i krzyczała, aby przestali go bić. Jak Łukasz odszedł od niego, to ten mężczyzna jeszcze się coś odzywał, ale nie wiem, co mówił. Wszyscy poszliśmy w kierunku ulicy 1000-lecia. Odprowadziliśmy moją mamę, a potem poszliśmy na stację benzynową kupić piwo. Ja byłam pod wpływem alkoholu i już byłam zmęczona — brzmiały wyjaśnienia z postępowania przygotowawczego Izabeli D. odczytane przez sędziego. Kobieta potwierdziła je podczas rozprawy.
Izabela D. przyznała, że zastanawiała się razem ze swoim konkubentem Łukaszem Ż. nad tym jakie obrażenia poniósł ten mężczyzna i czy wstał i wrócił do domu. Ale tylko przez chwilę. Później już o tym nie myśleli. Następnego dnia, gdy Izabela D. dowiedziała się z doniesień medialnych, że Patryk Sz. nie żyje, przestraszyła się.
— Byliśmy w szoku. Łukasz z całego tego stresu i nerwów ukrył swoje ubrania, wyrzucając je do śmietnika.
Sędzia dopytywał, dlaczego nikt z całej piątki nie przejął się losem tego człowieka i nie zadzwonił po karetkę.
— Widziałam już gorsze rzeczy w życiu. I nie wiedziałam, że ta bójka może spowodować takie obrażenia. Według mojej oceny nic nie wskazywało na to, że ten mężczyzna może nie przeżyć. Według mojej oceny nic nie wskazywało też na to, że ten mężczyzna może potrzebować pomocy — tłumaczyła Izabela D.
Podobnie odpowiedziały też Małgorzata P. i Dorota P. Twierdziły, że to była tylko bójka i nie przyszło im do głowy, że Patryk Sz. może potrzebować pomocy. Nie przypuszczały, że to zdarzenie zakończy się śmiercią Patyka Sz.
— Chcieliśmy spokojnie wrócić do swoich domów. To nie powinno się wydarzyć. Gdy odchodziliśmy z tego miejsca, nikt z nas nie interesował się już tym człowiekiem. Byłam wystraszona, nie wiedziałam, że tak to się skończy — powiedziała Małgorzata P.
Według relacji wszystkich trzech kobiet, gdy cała grupa opuszczała ul. Hetmańską Patryk Sz. jeszcze żył, choć kobiety nie były do końca pewne czy był przytomny. Zdaniem każdej z trzech kobiet nie było momentu, w którym Adam M. i Łukasz Ż.
jednocześnie zadawaliby ciosy Patrykowi Sz.
jednocześnie zadawaliby ciosy Patrykowi Sz.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: