Indywidualnie podpisaliśmy umowy z zakładem energetycznym, gazownią, MPO i "wodociągami" — mówi Agnieszka Wikira, właścicielka jednego z mieszkań w bloku przy ul. Płockiej — Dom nie jest ubezpieczony, nie ma przeglądu urządzeń gazowych, nikt nad nim nie czuwa.
W budynku mieszka osiem rodzin. Wszystkie mieszkania są wykupione od miasta. Dom nie ma jednak zarządcy. Pani Agnieszka i jej mąż wykupili mieszkanie w 2004 roku. Nie wiedzieli, że we wspólnocie są dłużnicy, którzy nie płacą na fundusz remontowy i nie opłacają zarządcy.
W maju 2006 roku Zarząd Budynków Mieszkalnych wypowiedział umowę wspólnocie, bo okazało się, że trzy rodziny nie wnoszą opłat. Jedna rodzina miała 6 900 zł długu, druga 4 900 zł, trzecia zalegała z opłatami na blisko półtora tysiąca złotych.
Państwo Wikira mieszkają na pierwszym piętrze. Wyżej jest już strych.
— Dach musieliśmy naprawić na własny koszt. Zapłaciliśmy za jego remont 6 tys. zł — mówi Agnieszka Wikira. — Spośród ośmiu rodzin, trzy to dłużnicy, którzy nie chcą rozmawiać o problemie. Czwarta lokatorka mieszka w Krakowie, a do Elbląga przyjeżdża trzy razy do roku. Żeby cokolwiek uchwalić, trzeba większości głosów, a tutaj nie ma większości.
Zarząd Budynków Mieszkalnych przy ul. Jaśminowej zarządza 214 wspólnotami.
— Mam kilka wspólnot, które nie płacą — mówi Jerzy Giereś, wiceprezes Zarządu Budynków Mieszkalnych Spółka z o.o. — Wypowiedziałem umowę jeszcze jednej wspólnocie.
Jak informuje Jerzy Giereś, przed wypowiedzeniem umowy wspólnocie przy Płockiej, niektórzy właściciele mieszkań nie płacili nawet za wodę i odprowadzanie ścieków. Zarządca uiszczał te opłaty z wpłat innych lokatorów. Zdaniem urzędnikaZbigniew Musiejuk, kierownik Referatu Spraw Mieszkaniowych Urzędu Miejskiego w Elblągu
.W obecnej patowej sytuacji wszyscy właściciele lokali odpowiadają solidarnie za stan techniczny budynku przy ul. Płockiej i w przypadku katastrofy budowlanej zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej i cywilnej.